Politycy PiS zapewniają, że nic nie stoi na przeszkodzie, by wybory prezydenckie odbyły się 10 maja. Tę opinię na konferencji prasowej poświęconej wprowadzeniu ograniczeń przemieszczania się po Polsce powtórzył dziś Mateusz Morawiecki. – Po to wdrażamy obostrzenia, by wybory się odbyły, by egzaminy i matury się odbyły, by Polacy po Wielkanocy mogli wrócić do pracy, by życie wróciło do normalności – mówił Morawiecki. – Będziemy musieli się wystrzegać wielu zachowań, które wcześniej były naturalne. Dlatego ja nie widzę powodu, by wybory prezydenckie czy egzaminy maturalne się nie odbywały. Oczywiście wszystko będzie musiało się odbyć przy zachowaniu różnych środków – mówił premier.
Widać PiS twardo trzyma się decyzji, by przeprowadzić wybory terminowo. Podobno Jarosław Kaczyński w tym temacie jest nieustępliwy, choć niektórzy politycy z jego partii rzucają, że odsunięcie wyborów za rok też byłoby dobrym wariantem. Ten jednak z punktu widzenia PiS wydaje się ryzykowny. Nie tylko dla partii Jarosława Kaczyńskiego, ale i pozostałych ugrupowań. Bo w przypadku tak odległego terminu nasuwa się pytanie czy inne partie nie zmienią swoich kandydatów na prezydenta. I jest ono kluczowe dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Bo część z polityków Platformy już teraz spekuluje, że w takiej sytuacji ich kandydatem na prezydenta mógłby zostać szef jej kampanii Bartosz Arłukowicz. Póki co osunięcie wyborów za rok to scenariusz political fiction. Dziś najbardziej prawdopodobne jest jednak przeprowadzenie ich 10 maja.
Czytaj też:
Posiedzenie Sejmu już jutro. Andrzej Grzegrzółka ujawnia, w jakiej formule się odbędzie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.