– Pożary w biebrzańskim parku wybuchają co roku, ale tak dużego nie było tam od kilkunastu lat. Sytuacja jest bardzo poważna. Płonie unikalna w skali Europy ostoja ptaków wodno-błotnych, „ojczyzna" łosi – powiedział minister środowiska. – Zrobimy co tylko się da, by ten cud natury ocalał. Na pewno nie zabraknie pieniędzy na akcję gaśniczą. Już teraz przeznaczyliśmy na to pół miliona złotych. Zapłacimy za wszystko, co będzie potrzebne, by wygrać z ogniem – zapewnił Michał Woś.
Czytaj też:
Płonie Biebrzański Park Narodowy. „Teren bardzo trudno dostępny dla strażaków”
Jak wielkie są zniszczenia?
Minister środowiska jest w stałym kontakcie ze służbami ratunkowymi. „Lasy Państwowe wysłały do parku cztery samoloty gaśnicze z Olsztyna i Białegostoku, a także dodatkowy śmigłowiec z Katowic. W akcji biorą już udział setki strażaków, a nadciągają dodatkowe siły m.in. z Poznania i Krakowa. Wykorzystywany jest ciężki sprzęt, a także specjalistyczny jak drony i kamery termowizyjne” – podaje resort w komunikacie prasowym. Ministerstwo Środowiska poinformowało także, że według ostatnich szacunków spłonęło około 4000 hektarów parku. „Przyczyną pożarów było nielegalne wypalanie traw i nieumyślne zaprószenie ognia” – przekazano.
Czytaj też:
Pożary w Czarnobylu a zagrożenie dla Polski? PAA wydała komunikat