Niestety, jak to z wizjonerami bywa, zawsze gubią się w szczegółach. Panowie Jarosławowie ustalili między sobą, że Sąd Najwyższy unieważni wybory, więc potem Marszałek Sejmu ogłosi kolejne. Problem w tym, że nie ma podstawy prawnej do podjęcia uchwały przez Sąd Najwyższy.
Nie będę zamęczał szczegółami - dość powiedzieć, że uchwała Sądu Najwyższego o ważności bądź nieważności wyboru Prezydenta RP dotyczy… właśnie samego wyboru, a nie przedsięwzięcia prawno-medialnego pt. "wybory". A jako że nie da się unieważnić czynności, która nie miała miejsca, Sąd Najwyższy nie będzie miał czego unieważniać.
To raz, a dwa - uchwała Sądu Najwyższego kończy określony proces, a nie stanowi akt sam w sobie oderwany od realiów prawnych. Formalnie początkiem tego procesu jest ogłoszenie wyników przez Państwową Komisję Wyborczą. A ta z kolei może cokolwiek ogłosić na podstawie sprawozdań przekazanych jej przez obwodowe komisje wyborcze.
I tu dochodzimy do sedna. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że komisje zbierają się 10 maja, stwierdzają, że nikt się nie stawił na wybory, nie oddano żadnego głosu, w następstwie czego komisje przesyłają do Państwowej Komisji Wyborczej sprawozdanie, w którym wszyscy kandydaci otrzymali zero głosów. Siłą rzeczy wówczas nie jest spełniony wymóg prawny wyboru, czyli wyłonienie kandydata z największą liczbą głosów.
Tyle że komisje nie zostały powołane, więc nie ma komu i gdzie się zebrać. Ba! nie ma też nad czym debatować, ponieważ nie ma wzoru karty do głosowania, bo przy okazji tzw. tarczy antykryzysowej pozbawiono Państwową Komisję Wyborczą takiego uprawnienia.
W dużym skrócie - w obecnym stanie prawnym nie ma nawet komu zainicjować procesu unieważnienia wyboru, który nie miał miejsca. To tyle, jeśli chodzi o najświeższe doniesienia z demokratycznego państwa prawa.
Oznacza to, że bez uchwalenia nadzwyczajnych przepisów się nie obędzie. Ale odkąd panowie Jarosławowie są znowu kolegami (choć pewnie żaden z nich się z tego nie cieszy), można znowu uchwalać wszystko jak leci. A że papier jest cierpliwy i wszystko zniesie, to ogranicza nas tylko fantazja.
Jako że tradycją ostatnich tygodni jest uchwalanie wszystkiego przy okazji (np. nowy podatek od platform multimedialnych przy okazji tzw. tarczy antykryzysowej), to mam prośbę, aby również przy okazji zmian w kodeksie wyborczym uchwalić, że wszyscy są piękni, zdrowi i bogaci. Rozwiążemy w ten sposób kilka ważnych społecznie problemów. Przecież musi być jakiś pożytek z tych nieodbytych wyborów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.