Polski Związek Łowiecki: Koronawirus uderzył w myśliwych

Polski Związek Łowiecki: Koronawirus uderzył w myśliwych

myśliwy, polowanie (zdj. ilustracyjne)
myśliwy, polowanie (zdj. ilustracyjne) Źródło: Fotolia / koldunova
Epidemia koronawirusa uderzyła w gospodarkę kół łowieckich, które organizowały polowania „dewizowe”. Myśliwi ostrzegają, że bez pomocy z zewnątrz mogą być problemy z wypłatami odszkodowań za szkody wyrządzone przez zwierzynę. PZŁ przygotowuje własną tarczę antykryzysową dla kół.

Rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego Piotr Szalaty w rozmowie z PAP przyznaje, że epidemia uderzyła także w koła łowieckie. Obowiązkowa kwarantanna dla osób przyjeżdżających z zagranicy praktycznie zablokowała organizację „polowań dewizowych”, które są ważnym sposobem zarabiania dla wielu kół w kraju, a brak zamówień na dziczyznę pogarsza sytuację w skupie, gdzie obecnie za kilogram dzika płaci się złotówkę.

„W najtrudniejszej sytuacji są te koła, które na terenie swoich obwodów mają największe szkody wyrządzane przez zwierzynę, co pociąga czasami ogromne kwoty zobowiązań z tytułu wypłacanych odszkodowań. Brak możliwości polowań dewizowych sprawia, że koła te tracą możliwość zmniejszenia tych obciążeń. Działanie kół łowieckich nie ma charakteru biznesowego, gdyż głównym zadaniem jest prowadzenie skutecznej, zgodnej z prawem łowieckim, gospodarki łowieckiej. Główną trwogą kół jest takie zebranie środków zabezpieczających, by pokryć szkody w rolnictwie wyrządzane przez zwierzynę, dbanie o urządzenia łowieckie, a także gospodarcze” - wyjaśnia Szalaty.

O przyszłość kół martwi się Krzysztof Kukulski, opolski łowczy wojewódzki, który na swoim terenie ma obwody, gdzie polowania myśliwych z zagranicy stanowiły nawet 80 proc. przychodu.

„Na razie koła mają zapasy, ale jak będzie dalej - nie wiadomo. Ceny skupu dziczyzny są dramatycznie niskie. Za kilogram dzika płacą myśliwemu złotówkę. Cena sarny w skupie schodzi już poniżej 10 złotych. Dziczyznę trudno jest sprzedać, bo głównym jej odbiorcą była gastronomia, a ta z powodu pandemii praktycznie nie działa. Bez dopływu gotówki do kół może być problem z wypłatami odszkodowań dla rolników, które są realizowane obecnie przez myśliwych, a musimy pamiętać, że prawo nakłada na nas jeszcze obowiązki takie jak odstrzały sanitarne, czy dbałość o ochronę gatunkową. Bez dodatkowych mechanizmów wsparcia można sobie wyobrazić sytuację, gdy rolnicy będą pozywać do sądu koła za niewypłacone odszkodowania, a że zgodnie ze statutem za zobowiązania finansowe kół odpowiada ich zarząd, za chwilę nie będziemy mieli chętnych do pełnienia tych funkcji” - wyjaśnia Kukulski.

W szczególnie trudnej sytuacji znalazły się koła, które licząc na ściągnięcie zagranicznych myśliwych, zainwestowały w dzierżawionych od Lasów Państwowych obwodach setki tysięcy złotych. Dochodów z polowań dewizowych w tym roku nie organizowano, jednak na ulgi w czynszu ze strony LP koła nie mają co liczyć. Sławomir Cichy, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach przyznaje, że wnioski w tej sprawie wpływają, jednak LP nie mogą przychylić się do próśb myśliwych.

„Dyrektor RDLP, mimo że nalicza ten czynsz za obwody leśne i obciąża koła, to jednak nie jest beneficjentem tego czynszu! W całości rozlicza go między właściwe nadleśnictwa i gminy. Więc nie może decydować o tych pieniądzach. Koła łowieckie, jak każdy uczestnik rynku ponoszą ryzyko w obszarze prowadzonej działalności. Planując działalność muszą liczyć się nie tylko z zyskami, ale również ponoszeniem strat i powinny być do tego przygotowane. Upatrywanie obecnych problemów w tzw. sile wyższej i próba umorzenia należności z tego powodu, niestety nie ma oparcia w prawie – nie dotyczy to bowiem zobowiązań pieniężnych. I w końcu, LP prowadzą spójną politykę finansową. Skoro bardzo rygorystycznie podchodzą do wszelkich należności przemysłu drzewnego, nie ma podstaw aby inaczej traktować kontrahentów z innych sektorów” - wyjaśnia Cichy.

Myśliwi mają nadzieję na opracowanie przez PZŁ dedykowanej dla nich tarczy antykryzysowej.

„Jednym z takich rozwiązań mogłaby być bezpośrednia sprzedaż dziczyzny przez koła. Obecnie ceny detaliczne wyrobów z dziczyzny są bardzo wysokie. Myślę, że dzięki umożliwieniu sprzedaży bezpośredniej z jednej strony moglibyśmy poprawić finanse kół, a z drugiej sprawić, że do klientów trafiłoby mięso zdrowe i w cenach akceptowalnych dla większej grupy społeczeństwa. Słyszymy o możliwości zmiany w finansowaniu odstrzału dzika w taki sposób, by większa część kosztów polowań refinansowanych przez weterynarię trafiała do kół, ale jako środowisko liczymy na możliwie szybkie opracowanie i wdrożenie kompleksowego pakietu rozwiązań dającym nam szanse na przetrwanie kryzysu i utrzymanie płynności finansowej. Leży to w interesie myśliwych, ale i środowiska oraz rolników” - uważa łowczy Kukulski. (PAP)

autor: Marek Szczepanik







Czytaj też:
Koronawirus w kopalniach. Zakażenie potwierdzono już u 2244 górników i pracowników