W dwupiętrowym budynku w momencie wybuchu pożaru znajdowało się 100 osób - 96 pensjonariuszy, pielęgniarka i trzy salowe. Większość pensjonariuszy stanowiły osoby leżące.
Przyczyny pożaru nie są na razie znane. Specjaliści najczęściej mówią o pozostawionym niedopałku papierosa. Prokuratura nie wyklucza też świadomego podłożenia ognia.
Zdaniem Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, wielka liczba ofiar to skutek zbyt późnego powiadomienia straży pożarnej, nieprawidłowych działań personelu i dużej odległości od najbliżej jednostki straży pożarnej.
Pożar wybuchł ok. godz. 1.00 czasu moskiewskiego (poniedziałek, 23.00 czasu polskiego), jednak strażacy dojechali na miejsce dopiero po godzinie, gdyż najbliższa jednostka stacjonuje w Jejsku, ok. 50 kilometrów na południe od osady. Jednostkę w Kamyszewackiej zlikwidowano w 2006 roku.
Eksperci ustalili już, że sygnalizacja przeciwpożarowa włączyła się trzykrotnie, jednak stróż, który przebywał na zewnątrz budynku, dwa razy zbagatelizował alarm. Straż pożarną wezwał dopiero wtedy, gdy dostrzegł płomienie.
Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych przekazało, że w 2006 roku dom opieki społecznej dwukrotnie - w styczniu i grudniu - był kontrolowany przez inspektorów ochrony przeciwpożarowej. Pierwsza kontrola wykazała 30 nieprawidłowości. Ponowna - sześć, w tym brak odpowiedniej liczby gaśnic i brak u personelu środków ochrony osobistej. Na dyrekcję placówki nałożono kary finansowe.
Resort ds. sytuacji nadzwyczajnych zwrócił również uwagę, że w momencie pożaru w domu starców trwał remont kapitalny. Pozostawienie pensjonariuszy w remontowanym obiekcie to także poważne naruszenie przepisów bezpieczeństwa.
Władze Kraju Krasnodarskiego ogłosiły środę dniem żałoby.
Pożar w domu opieki społecznej w stanicy Kamyszewackaja to najpoważniejsze takie zdarzenie w Rosji od 2 grudnia 2006 roku - wówczas w pożarze szpitala leczącego narkomanów w Moskwie zginęło 46 osób.
pap, ss