„Zniewaga bohaterów, pożar u nadleśniczego oraz wulgarne napisy i niszczenie mienia. Pomimo tych wszystkich przykrych zdarzeń, zapewniam iż nadal będę kultywował pamięć o ostatnich Rycerzach Rzeczypospolitej – Żołnierzach Niezłomnych. Jestem przekonany, że przy pomocy wielu znajomych i przyjaciół wciąż wspólnie będziemy pomagać bliźniemu oraz wspierać obecny rząd w odbudowie naszej umiłowanej Ojczyzny” – napisał na Facebooku Mariusz Birosz.
Członek Prawa i Sprawiedliwości, którego dom i brama garażowa zostały pomazane wulgarnymi napisami, szczegółowo przeanalizował zajście w rozmowie z Onetem. – Około 2 w nocy otrzymałem telefon od nadleśniczego, że palą mu się budynki dookoła domu. Moja małżonka jest prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej. Rozłączyliśmy się, zadzwoniliśmy na straż. Okazało się, że jednostka już została powołana do akcji gaśniczej. Bez zastanowienia ruszyliśmy na pomoc naszemu koledze – opisał.
„Jeszcze wówczas tego nie łączyliśmy”
Jak informuje Onet, Birosz mieszka w miejscowości Czarne, a nadleśniczy w miejscowości Barkowo. Te miejsca dzieli około 20 km. – Jeszcze wówczas tego nie łączyliśmy. Myśleliśmy, że to jakiś głupi akt wandalizmu. Ale weszliśmy do samochodu, a tu się okazało, że mamy poprzebijane opony. Musieliśmy zrezygnować z wyjazdu – opisał członek PiS.
Rzecznik człuchowskiej policji potwierdził w rozmowie z Onetem, że w kilku różnych miejscach uszkodzono cztery auta, podpalono budynek gospodarczy, a także zniszczono patriotyczną tablicę. Jak informuje wspomniane źródło, poszkodowanych przez akty wandalizmu jest kilku pracowników Nadleśnictwa Czarne Człuchowskie. Na obecnym etapie nikt nie usłyszał zarzutów w sprawie. Śledztwo nadzoruje prokuratura w Człuchowie.
Czytaj też:
Najnowszy sondaż prezydencki. Andrzej Duda ma powody do obaw