Gdyby dostał pan nowe uprawnienie – możliwość zadania kandydatom na prezydenta jednego pytania w czasie przedwyborczej debaty, o co by pan pytał?
Może powiem o pytaniu, którego mi zabrakło w czasie ostatniej debaty. Chodzi o kwestię dotyczącą spraw fundamentalnych dla Polski, dla integracji europejskiej, czy wręcz dla wyborów cywilizacyjnych, których dokonujemy: co dalej z praworządnością? Odpowiedź pozwoliłyby głębiej poznać poglądy kandydatów i narysować linię podziałów.
Przy czym pojęcie „praworządność” rozumiem szeroko, to nie tylko kwestia reformy sądów…
Co jeszcze?
Chodzi np. o lojalność w stosunku do UE, możliwość współpracy z instytucjami i organami unijnymi. Chodzi o szacunek i przestrzeganie reguł w stosunku do osób, które wykonują zawód prokuratora czy sędziego. To pytanie o to, jak zamierzamy kształtować cały wymiar sprawiedliwości, aby w sposób niezależny służył on obywatelom, nie tylko państwu. W gruncie rzeczy chodzi także o rzeczywisty dostęp zwykłych ludzi do sądów, bo dziś często bywa on iluzoryczny.
Jak pani widzi, mamy tu do czynienia z szeregiem ważnych zagadnień, bardzo ścisłe związanych z tym, co się dzieje w kraju i czym na co dzień żyją ludzie. Zwłaszcza w okresie pandemii, gdy próbuje się pod różnymi pretekstami dokonywać kolejnych dziwnych zmian w prawie. Ich celem nie jest reforma sądownictwa, lecz zmiana ustroju Rzeczypospolitej, bynajmniej nie w kierunku umacniania demokracji. Dlatego szkoda, że tego pytania nie zadano, ale ono i tak wisi w powietrzu.
Tymczasem mamy dyskusję o LGBT. W którym momencie kończy się pańskim zdaniem wolność słowa? Prezydent Duda w czasie spotkania z aktywistą Bartem Staszewskim właśnie wolnością słowa tłumaczył swoje słowa o „neobolszewickiej ideologii LGBT”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.