8 czerwca 30-letni mężczyzna wrócił do swojej rodzinnej wioski w stanie Bihar na północnym wschodzie Indii z urgaonu, satelickiego miasta Delhi, gdzie pracował jako inżynier. Data jego podróży była nieprzypadkowa - wkrótce miał wziąć ślub ze swoją wieloletnią partnerką. Jak podaje The Times od India, już następnego dnia pojawiły się u niego problemy zdrowotne. Mimo tego, rodzina 30-latka zdecydowała, że powinien odwiedzić znachora, a nie normalnego lekarza. Choć wykazywał objawy typowe dla choroby COVID-19, nie został odizolowany. Jeden z mieszkańców wioski przyznał, że widział, jak dzień przed ślubem mężczyzna zemdlał. Ceremonia zaślubin odbyła się 15 czerwca. 30-latek nadal miał problemy ze zdrowiem, jednak presja rodziny była tak silna, że nie zdecydował się na przełożenie uroczystości. Dwa dni później mężczyzna zmarł w drodze do szpitala w Patnie.
Tydzień później o sprawie zostały anonimowo powiadomione lokalne władze. Okazało się, że rodzina spaliła zwłoki 30-latka w tradycyjnej ceremonii pogrzebowej. Do wioski został wysyłany specjalny zespół medyczny. Po przeprowadzeniu testów okazało się, że u krewnych i sąsiadów pana młodego wykryto 15 przypadków zakażenia koronawirusem. Po przeprowadzeniu badań wykazano COVID-19 u kolejnych 80 osób, które bawiły się na weselu i miały styczność ze zmarłym oraz jego krewnymi. Testy przeprowadzone o żony 30-latka nie wykazały obecności koronawirusa.
Czytaj też:
41 osób zakażonych koronawirusem po weselu. Na imprezie bawił się senator PiS