Andrzej Duda na początku sierpnia pojawił się w Krakowie, gdzie zapytano go o to, czy potrzebne są takie spotkania jak w Małopolsce, gdzie – jak zauważył dziennikarz – ani sam prezydent, ani rozmawiające z nim osoby nie miały maseczek. – Jesteśmy póki co na otwartej przestrzeni, na wolnym powietrzu, oczywiście apeluję o zachowanie dystansu i jeżeli ktoś może, to oczywiście też zachęcam do noszenia maseczek. Natomiast nie każdy może, nie każdy lubi (nosić maseczkę – PAP), a jesteśmy na wolnym powietrzu – powiedział.
„Nie jest to dla mnie przyjemne”
Podczas czwartkowego zaprzysiężenia prezydent zdecydował się na zasłanianie ust i nosa, podobnie jak jego żona, większość posłów i gości. – Dla mnie to też jest trudna sytuacja. Ja nie lubię chodzić w maseczce. Ani mi to nie ułatwia życia, ani nie jest to dla mnie przyjemne – podkreślił Andrzej Duda na antenie Polsat News. – Prosił mnie sam pan minister (zdrowia Łukasz – red.) Szumowski, również prosił mnie o to pan minister (Jarosław – red.) Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny, żebym nosił tę maseczkę, właśnie w związku z zaprzysiężeniem, które skupi ogromną uwagę społeczną – dodał. Polityk wyjaśnił, że zakładając maseczkę chciał pokazać, że zabezpieczanie się jest ważne, ponieważ liczba zachorowań wzrasta.
Nawiązując do rekordowych wzrostów przypadków koronawirusa w Polsce Andrzej Duda wskazał, że zdaniem ekspertów taka tendencja utrzyma się jeszcze przez jakiś czas. Właśnie dlatego odwołano defiladę z okazji 15 sierpnia, która zdaniem prezydenta miała być „wspaniała i ogromna”. – Ale oczywistą rzeczą jest, że taka defilada przyciąga tysiące czy setki tysięcy ludzi z całej Polski którzy zbierają się w ogromne zgromadzenie i to stwarzało dodatkowe zagrożenie rozszerzania się pandemii – podsumował.
Czytaj też:
„Pokazał klasę”. Duda nie szczędzi pochwał Kwaśniewskiemu po zaprzysiężeniu