W czwartek na Białorusi już piąty dzień z rzędu trwały protesty po niedzielnych wyborach, które zdaniem wielu Białorusinów zostały sfałszowane. Od samego rana trwały pokojowe protesty kobiet. To pierwszy dzień, kiedy milicja brutalnie nie pacyfikowała demonstracji.
W całym kraju zaczęły strajkować zakłady pracy w całym kraju, w tym wielkie fabryki przemysłu ciężkiego i chemicznego, jak BiełAZ, MAZ, MTZ i Grodno-Azot. Strajki są legalne, a milicja ich nie pacyfikuje.
Strajki rozpoczęły się tez w piątek od samego rana.
„Do rana wypuścimy wszystkich”
W czwartek w telewizji ONT wystąpił też Jurij Karajeu, szef białoruskiego MSW. – Biorę na siebie odpowiedzialność i przepraszam za obrażenia osoby przypadkowo uczestniczące w protestach, które ucierpiały przy okazji – mówił. – Powinniśmy szybciej zwalniać zatrzymanych i już zaczęliśmy to robić - dodał. – Nie jestem człowiekiem krwiożerczym. Nie chcę przemocy – zapewniał.
Informację o zwolnieniach potwierdził też dziennikarz i członek zarządu głównego Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut.
Z aresztów zwalniają zatrzymanych. W Grodnie, w Mińsku w innych miastach... Łukaszenka robi krok do tyłu" – napisał na Twitterze.
Jak jeszcze w czwartek wieczorem poinformowała telewizja Biełsat, z mińskiego aresztu przy ul. Akreścina zaczęto wypuszczać zatrzymanych. Wielu z nich ma być mocno pobitych, niektórzy poruszali się z trudem. Według licznych zeznań świadków, zatrzymani mieli być bici w aresztach. Jak informuje Biełsat, OMON-owcy mieli oznaczać protestujących kolorami. Tych oznaczonych na czarno bili najmocniej.
Szefowa wyższej izby parlamentu Natalla Kaczanawa przekazała, że prezydent Łukaszenka „usłyszał opinie kolektywów pracowniczych” i polecił rozwiązać kwestię zatrzymań.
Po północy przed areszt czarnym SUV-em przyjechał do zgromadzonych Alaksandr Barsukau, wiceminister spraw wewnętrznych Białorusi. – Do 6 rano wypuścimy wszystkich zatrzymanych – zapowiedział zgromadzonym dziennikarzom. Jednak według doniesień białoruskich mediów
Łącznie od początku protestów aresztowano około 7 tysięcy osób, setki zostało rannych w starciach z milicją, a przynajmniej dwóch protestujace osoby zginęły.
Czytaj też:
Dlaczego Białoruś jest jak Liban? „Kraje skazane na rewolucje”