Jest taka zasada w polityce, że trudne reformy należy wprowadzać w pierwszym roku po wyborach, by ludzie zdążyli się z nimi oswoić i by szok wywołany zmianami nie odbił się na notowaniach partii rządzącej. Można było zatem przypuszczać, że PiS zechce uchwalić ustawę o dekoncentracji mediów, o której mówi od pięciu lat, dokończyć reformę wymiaru sprawiedliwości, przeforsować likwidację przywilejów emerytalnych dla najbogatszych poprzez zniesienie zasady, że od dochodów większych niż 250 proc. średniej krajowej nie pobiera się składek emerytalnych, czy choćby uporządkować sprawę abonamentu radiowo-telewizyjnego.
Tymczasem rządzący, z pełnym poparciem większości opozycji, postawili na kasę, czyli na 40-procentowe podwyżki uposażeń poselskich i ministerialnych oraz na zwiększenie o 50 proc. dotacji na działalność partyjną.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.