Ogromna antyrządowa demonstracja w Mińsku. To największy wiec w historii kraju

Ogromna antyrządowa demonstracja w Mińsku. To największy wiec w historii kraju

Uczestnicy protestu przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim na Białorusi
Uczestnicy protestu przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim na Białorusi Źródło: Shutterstock / Yuliya Yesina
Niedzielne wydarzenia na Białorusi z pewnością przejdą do historii. Chociaż na prorządowym wiecu wystąpił Aleksander Łukaszenka, który zanegował możliwość ponownego przeprowadzenia wyborów, to najwięcej i tak mówi się o demonstracji przeciwników prezydenta. Według komentatorów w antyrządowych protestach może brać udział nawet 200 tys. osób.

Skalę demonstracji w Mińsku obrazują zdjęcia oraz nagrania publikowane w mediach społecznościowych. Zdaniem lokalnych dziennikarzy, którzy na bieżąco relacjonują wydarzenia ostatnich dni, w stolicy Białorusi mogło zgromadzić się nawet 200 tys. osób. Oznacza to, że jest to największe tego typu wydarzenie w historii kraju, a jednocześnie obraz przemian w białoruskim społeczeństwie.

twitter

Protestujący pojawili się m.in. na Placu Niepodległości, przy którym stoją budynki administracji rządowej. Uczestnicy demonstracji domagali się nie tylko ustąpienia Aleksandra Łukaszenki, ale również uwolnienia osób zatrzymanych w ciągu ostatnich dni. Przypomnijmy, policja brutalnie rozprawiała się z demonstrantami, a część z nich trafiła do aresztów. – Rozsądek wskazuje, że jest to koniec Łukaszenki. Może nie nastąpi to pojutrze, czy za trzy dni, ale za pewien czas – ocenił prof. Marcin Król, który pojawił się na antenie TVN24. – Takie porażki nie pozwalają rządom autorytarnym się podnieść – dodał.

twittertwitter

Protesty trwają nie tylko w Mińsku, ale również i innych miastach. Andrzej Poczobut przekazał w mediach społecznościowych, że w Grodnie demonstrowało około 20 tys. osób. Na czele marszu szli księża katoliccy i prawosławni, a uczestnicy akcji – podobnie jak mieszkańcy Mińska – domagali się ustąpienia ze stanowiska Łukaszenki.

twitter

Wiec zwolenników

Do Mińska przyjechały setki, o ile nie tysiące zwolenników Aleksandra Łukaszenki, którzy – zgodnie z relacjami obecnych na miejscu dziennikarzy – byli przywożeni autokarami i mają zagwarantowane zakwaterowanie oraz wyżywienie. To właśnie do tych osób przemówienie wygłosił prezydent, a uczestniczący we wspomnianym wiecu Sławomir Sierakowski mówił na antenie TVN24, że głowa państwa przemawiała innym głosem niż zazwyczaj, bardziej „opiekuńczym”.

Łukaszenka w swoim wystąpieniu skoncentrował się na aspektach narodowych. – Nie potrzebujemy zamorskich władców, potrzebujemy naszych własnych przywódców. Proponują nam nowy reżim, oferują żołnierzy NATO o czarnej skórze, żółtej twarzy i blondynce – mówił cytowany przez dziennikarza Aleca Luhna. – Białoruś jako państwo zginie, jeśli zgodzi się na powtórne wybory prezydenckie – dodawał. Polityk poinformował również, że „samoloty i czołgi umieszczono 15 minut od granicy”, ale nie przekazał, jaką granicę miał na myśli.

Tymczasem agencja Reutera przekazała, że Rosja potwierdziła gotowość do niesienia pomocy militarnej Białorusi, której mieszkańcy gromadzą się na antyrządowych protestach. Władimir Putin miał przy tym wspomnieć o Traktacie o bezpieczeństwie zbiorowym, na mocy którego, w przypadku pojawienia się zagrożeń zewnętrznych, sygnatariusze będą nieść pomoc stronie zagrożonej. Nie wiadomo jednak, czym owo „zagrożenie zewnętrzne” może być, chociaż Łukaszenka w swoim wystąpieniu poczynił pewne sugestie i podkreślił, że to Litwa, Ukraina oraz Polska nakazują przeprowadzenie nowych wyborów prezydenckich. – Jeśli ich wysłuchamy, umrzemy jako państwo, jako naród – argumentował.

Czytaj też:
„Rz”: Cichanouska ogłosi swoje zwycięstwo w wyborach na Białorusi. Przygotowuje oświadczenie

Źródło: TVN24 / Twitter, Onet