W środę 19 sierpnia 43-letni Hienadź Szutau zmarł w szpitalu w Mińsku. 11 sierpnia mężczyzna został postrzelony w głowę podczas antyrządowych protestów w Brześciu. Do tłumienia protestów w tym mieście milicja użyła ostrej amunicji. MSW podało, że funkcjonariusze musieli się bronić przed napaścią „agresywnej grupy ludzi, uzbrojonych w metalowe pręty”.
Ranny 43-latek na początku trafił do szpitala w Brześciu, a następnie został przetransportowany śmigłowcem do szpitala wojskowego w Mińsku. Jak informuje Biełsat, krewni dopiero po dwóch dniach odnaleźli mężczyznę w szpitalu. Rodzina mężczyzny przekonuje, że według świadków nie 43-latek nie uczestniczył w starciach, a po prostu szedł ulicą. Według tych relacji strzał miał zostać oddany z dachu budynku.
To trzecia oficjalnie potwierdzona ofiara powyborczych protestów. 10 sierpnia w Mińsku zmarł 34-letni Alaksandr Tarajkowski, a 11 sierpnia w szpitalu w Homlu zmarł zatrzymany dwa dni wcześniej 25-letni Alexander Vikhor W demonstracjach rannych zostało kilkaset osób. Kilkadziesiąt osób wciąż pozostaje zaginionych.
Niewyjaśnione śmierci
Biełsat informuje także, że we wtorek z Niemna wyłowiono ciało Konstacina Szimaszkawa. 29-latek był jednym z dwóch członków komisji wyborczej w Wołkowysku, który nie podpisał protokołu wyborczego. Po wyborach mężczyzna wziął tygodniowy urlop i wrócił do pracy 15 sierpnia. Wtedy zadzwonił do żony, informując ją, że nie zamierza więcej tam pracować. Do domu już nie wrócił.
Również wczoraj białoruskie MSW poinformowało o śmierci 19-latka, który 16 sierpnia podczas protestów w Mińsku miał nad ranem wtargnąć na ulicę i został śmiertelnie potracony. Rodzina nie wierzy w wersję policji, że chłopak po prostu wpadł pod koła samochodu. Bliscy ofiary uważają, że mógł być przez kogoś ścigany.
Czytaj też:
Współpracowniczka Cichanouskiej musiała zbiec z kraju. Trafiła do Polski. „Jest bezpieczna”