1 maja 2009 roku w Pieszycach na Dolnym Śląsku doszło do zaginięcia młodego mężczyzny. Do Komisariatu Policji w Bielawie zgłosiła się ciężarna partnerka zaginionego, która martwiła się o swojego chłopaka, który nie wrócił do domu na noc. Wcześniej mu się to nie zdarzało, nie miał on też konfliktów z prawem.
Jak ustalili śledczy, w tym dniu mężczyzna uczestniczył w libacji alkoholowej wraz ze swoimi dwoma starszymi znajomymi. Podczas spotkania między właścicielem domu i pokrzywdzonym doszło do sprzeczki. Starszy z nich zaczął bić młodego chłopaka wielokrotnie po całym ciele do momentu, aż ten przestał się bronić. Pozostawił go nieprzytomnego na ziemi. Odciągnął go jedyny świadek zdarzenia, ich wspólny znajomy.
Fałszywe alibi pozwalało sprawcy na bezkarność
Śledczy bazowali na zeznaniach właśnie tego jedynego świadka. Zapewniał on bowiem, że wyszedł z posesji około godziny 22:00 i nie wiedział, co dalej stało się z młodym znajomym. Natomiast sam właściciel domu twierdził, że poszedł spać, a poszkodowanego po przebudzeniu już nie zastał.
Rozpoczęto poszukiwania zakrojone na szeroką skalę. Przeczesano posesję, gdzie mężczyźni spożywali alkohol, dom znajdujący się na niej oraz okolice. Rozmawiano z sąsiadami, nadano komunikat poprzez media. Przyjęto wówczas, że być może mężczyzna jest gdzieś przetrzymywany wbrew własnej woli.
Z czasem zaczęły napływać informacje od osób postronnych, że zaginiony był widziany np. we Wrocławiu na dworcu czy nawet w miejscowości, w której mieszkał. W związku z tym, że nie natrafiono na żaden ślad mogący świadczyć o tym, że poszkodowanemu stała się krzywda, a znaleźli się świadkowie, którzy twierdzili, że widzieli chłopaka całego i zdrowego, postępowanie z art. 189 par. 1 kk umorzono.
Zniknięcie nie dawało spokoju policjantom
Poszukiwania operacyjne trwały. Policjantom z Bielawy cała sprawa nie dawała spokoju. Co jakiś czas monitorowali, czy mężczyzna nie rejestrował się w jakichś urzędach w Polsce, czy nie odbywał podróży zagranicznych, czy nie korzystał ze służby zdrowia, czy też nie zmienił nazwiska. Nie było po mieszkańcu Pieszyc śladu. Funkcjonariuszom wydawało się nierealne, by osoba niebędąca poszukiwanym przestępcą, nieposiadająca zasobów finansowych i osobowych, a dążąca jedynie do zerwania kontaktu z rodziną, ukrywała się skutecznie przez ponad 10 lat, nie pozostawiając po sobie żadnego tropu.
Przełom
Przełomem w sprawie okazało się ponowne przesłuchanie w 2019 roku jedynego świadka, który zdążył wyprowadzić się z Pieszyc i nawet zmienić nazwisko. Mężczyzna przyznał wówczas, że kiedy opuszczał posesję kolegi przed dziesięciu laty, to zaginiony chłopak nie dawał już oznak życia. Wówczas starszy kolega zagroził mu, że jeśli komuś coś powie, to skończy jak ten młodszy znajomy. Groźby takie słyszał przez wiele lat, stąd decyzja o wyprowadzce, ucięciu kontaktów ze znajomymi i zmiana nazwiska. Świadek w obawie o swoje życie chciał odciąć się od, jak się okazało, sprawcy zabójstwa.
Żmudne poszukiwania
Od momentu tych zeznań zaczęła się znów bardzo mozolna i trudna praca śledczych z Bielawy i Wrocławia. Nikt nie wiedział, gdzie mogły zostać ukryte zwłoki młodego chłopaka. Policjanci przekopali cały ogród i posesję należące do właściciela domu sprzed 10 lat. Zwłok szukano w szambie zalanym betonem, wyburzano posadzkę w garażu oraz piwnicy, szukano zwłok w ścianach. Poszukiwania te zakończyły się fiaskiem, ale śledczy nie poddawali się, bo czuli, że są blisko rozwikłania tej zagadki. Przeczesywali tereny pobliskie miejscu libacji z 2009 roku, zalesione tereny czy nawet okoliczne stawy. Do akcji wykorzystywane były psy tropiące, pomagali strażacy czy grupa GOPR. Nadal bez większych rezultatów. Nie wpadli nawet na najmniejszy ślad, a weryfikowana była każda informacja jaka wpłynęła do policjantów.
Wyschnięty staw
Dopiero w maju 2020 roku, 2 kilometry od miejsca tragedii, policjanci natknęli się podczas poszukiwań na wyschnięty zbiornik wodny, a w nim na szczątki ludzkie. Widać było, że sprawca zadbał o ukrycie swojej zbrodni. Ciało zostało przygniecione czterema ciężkimi głazami, by w razie ulewnych deszczów nie wypłynęło w starym zbiorniku. Ponieważ identyfikacja szczątków nie była możliwa, zostały przeprowadzone badania DNA, które potwierdziły, że to zaginiony młody chłopak, który mieszkał niegdyś w Pieszycach i którego szukali przez 10 lat śledczy z Bielawy. Zwłoki ukryte były niedaleko miejsca zamieszkania sprawcy, w miejscu bardzo dobrze mu znanym, gdyż mieszkał on w Pieszycach od urodzenia. Było to też miejsce mało uczęszczane przez ludzi, trudno dostępne, o czym przestępca doskonale wiedział. Niegdyś zapełniony wodą staw, od lat był wyschnięty i znajdował się poza ogólnodostępnymi drogami czy ścieżkami.
Zatrzymany nie przyznaje się do zabójstwa
Zatrzymano sprawcę, uczestnika libacji z 2009 roku, właściciela niegdyś domu, gdzie doszło do zabójstwa. Ten uparcie nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Decyzją sądu podejrzany został aresztowany. Jak podkreśla dolnośląska policja, rozwiązanie sprawy po 10 latach to rzecz niezwykła, przypominająca dokonania śledczych z Archiwum X. Jak podkreślali, pokazuje ona zaangażowanie policjantów, ich mozolną i trudną pracę, która przynosi efekty. Gdyby nie upór i zaangażowanie śledczych z Bielawy, być może do dzisiaj rodzina zaginionego młodego chłopaka nie zaznałaby spokoju, a winny tej zbrodni chodziłby bezkarnie po ulicach.
Czytaj też:
Gdańsk. Wznowiono poszukiwania Iwony WieczorekCzytaj też:
Policjanci z Archiwum X wracają do sprawy zaginięcia sprzed 20 lat. „Nowe, istotne informacje”