Nadzieja na to, że COVID-19 posła Czarnka uratuje polską edukację jest płonna. Polska edukacja to zaprawiona w bojach stara chabeta - skoro przeżyła Romana Giertycha to i Przemysław Czarnek jej nie straszny. A jednak nie trzeba się wiele wysilać, żeby natknąć się na dyszących złośliwą satysfakcją sympatyków opozycji, liczących, że groźny wirus, który dopadł Czarnka, wyręczy ich reprezentantów z walki o uratowanie Polski dla świata i demokracji. Paskudne to jest i świadczy o desperackiej słabości, ale gratka jest zbyt duża, żeby nie wykorzystać jej do cotygodniowych politycznych zapasów kisielu.
Czytaj też:
Rząd zagrożony kolejnymi zakażeniami? „Byliśmy w jednym pomieszczeniu”
Zwłaszcza, że koronawirus Czarnka pojawia się w fatalnym dla rządu momencie, opóźniając zaprzysiężenie rządu, który ma być przecież jeszcze lepszy i sprawniejszy od poprzednich. To ważne w obliczu narastającej lawinowo liczby zachorowań. Rozumie to nawet lider opozycji Borys Budka, ogłaszając poselskie kontrole w opanowanych przez PiS urzędach centralnych i wojewódzkich. Ich celem ma być wykazanie rażącej niekompetencji koalicji w walce z pandemią. Konia z rzędem temu, kto znajdzie na świecie jakiś stuprocentowo kompetentny w tej materii rząd, ale niech tam.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.