Co wyniknie z polskiego weta wobec unijnego budżetu? „Żadnej tragedii nie będzie”

Co wyniknie z polskiego weta wobec unijnego budżetu? „Żadnej tragedii nie będzie”

Parlament Europejski
Parlament Europejski Źródło: Shutterstock / Ikars
Weto to nie żadna tragedia, tylko normalne narzędzie negocjacyjne, często i z powodzeniem w UE stosowane. Jego skutkiem będzie kompromis, bo wbrew temu, co uważa nasza opozycja, gra nie toczy się wcale o pieniądze, ani o skutki spartolonej reformy sądownictwa w Polsce.

Praworządność albo śmierć! Parafraza starego hasła: „Nicea albo śmierć”, rzuconego kiedyś przez Jana Rokitę, wraca w wielkim stylu po obu stornach politycznej barykady. Opozycja twierdzi, że polskie weto wobec wiązania unijnych dotacji z praworządnością jest gwoździem do trumny naszego członkostwa we Wspólnocie. Wylecimy z niej z hukiem, bo przecież przyzwoici Europejczycy nie kąsają wetem ręki, która ich karmi. A że głód grozi nam niechybny, to jest tak pewne, jak to, że weto jest bezmyślnym i samobójczym krokiem. Nie to, co groźba zawetowania unijnego budżetu z 2012 roku, przedstawiona przez Donalda Tuska. Wtedy to była finezyjna dyplomacja, służąca dobru wspólnotowemu. W wykonaniu PiS jest to zwykły debilizm, który Unii do niczego nie przekona.

Stracić na nim może tylko Polska, bo przecież tylko dla Polski Unia przygotowuje co siedem lat nowe ramy finansowe. Każdy sympatyk opozycji wie, że korzystają z nich wyłącznie polscy rolnicy i polscy przedsiębiorcy. Albo właściwie korzystali, bo teraz tę szczodrą zapomogę na wyłączność odrzucają lekką ręką niewdzięczne pisowskie dziady.

Źródło: Wprost