Wprost: Panie pośle, jak wrażenia po pierwszym posiedzeniu Rady Mediów Narodowych? Informacja o tym, że prezydent Andrzej Duda zatwierdził pana nominację, była dla wielu dużym zaskoczeniem.
Robert Kwiatkowski: To coś nowego, w tym sensie, że nigdy nie uczestniczyłem w takim posiedzeniu zdalnie. To na pewno nowość, a dalej już znane byłemu członkowi KRRiT i prezesowi TVP problemy. Potwierdziło się też to, że istnieje w RMN blok, większość trojga członków (Krzysztof Czabański, Elżbieta Kruk i Joanna Lichocka – red.), którzy głosują bez względu na argumenty i kiedy przychodzi co do czego, to trzy ręce podnoszą się do góry. Z tym też mieliśmy do czynienia w środę – powołano po prostu wskazanych kandydatów.
Pan mówi o bloku tworzonym przez członków Rady z nadania PiS, ale to nie jest takie oczywiste. W niedalekiej przeszłości mieliśmy próby usunięcia prezesa TVP Jacka Kurskiego przez RMN. Prezesa TVP, dodajmy, pochodzącego z tego samego obozu politycznego, co większość Rady. To stoi w sprzeczności, z tym, co pan mówi.
Tak, ale pan mnie pyta o wrażenia. Po środowym posiedzeniu RMN wrażenie jest dokładnie takie, jak panu przekazałem. A jak będzie w przyszłości? Nie wiem, bo ja tam nie idę w naiwnej wierze, że zdołam obalić większość rekomendowanych przez rząd członków Rady. Są zapisy ustawowe. Idę tam, żeby wypracować modus operandi, żeby media publiczne przestały być wyłącznie narzędziem propagandy i żeby zaczęły się cieszyć szacunkiem większej liczby obywateli, wyborców, abonentów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.