Można by powiedzieć: nie da się w takich warunkach prowadzić biznesu. Problem w tym, że często musimy… Szczególnie, jeśli jest to jedyne lub podstawowe źródło naszego dochodu.
Zupełnie abstrakcyjne sytuacje, jakie obserwujemy w Polsce od marca ubiegłego roku, wymusiły na przedstawicielach branży antywindykacyjnej szukanie nowych metod działania. Oto najnowsze osiągnięcie w tej dziedzinie.
Spółka-widmo
Wielu przedsiębiorców, aby przetrwać niekończące się przerwy w prowadzeniu biznesu, postanowiło iść pod prąd. W pełni takie podejście popieram. Jeśli więc zdecydowałeś się otworzyć – mimo obowiązującego zakazu – siłownię, restaurację czy hotel, możesz dodatkowo się zabezpieczyć. Jak? Powołując na czas „niepewny” (tj. do momentu, kiedy dany zakaz przestanie obowiązywać) całkiem nowy podmiot, który ma wspaniały dar zapadania się pod ziemię, kiedy zostanie zaatakowany potężnymi karami.
Czytaj też:
Ogłoszenie upadłości to żadne lekarstwo. O czym należy pamiętać?
Jak to działa w praktyce? Oto przykład. Jesteś właścicielem hotelu, więc oficjalnie nie możesz przyjmować gości. Obiekt ten wynajmujesz więc podmiotowi pod nazwą np. SZUKAJ! – to ci zawsze wolno. Podmiot ten prowadzi działalność przyjmowania gości, najlepiej pod innym PKD (patrz: poprzedni odcinek).
Ale może to nie wystarczyć. Jeśli się okaże, że za tak poważne „przewinienie”, tj. łamanie rządowych zakazów, zostanie nałożona na prowadzącego tę działalność surowa kara (wysokość tejże może sięgać nawet 30 tys. zł), wtedy – jako właściciel hotelu – mówisz zgodnie z prawdą: ja tu tylko sprzątam, to nie jest mój biznes. A kto tę działalność prowadzi? – pewnie na takie pytanie będziesz musiał odpowiedzieć.
Ty odpowiesz zgodnie ze stanem faktycznym: SZUKAJ! I pokazujesz stosowną umowę najmu z podmiotem o tej nazwie. I tu się sprawa kończy, bowiem ów podmiot się gdzieś właśnie ulotnił. A ty w duchu możesz sobie powiedzieć, kierując ten przekaz do oprawców ściągających uczciwych przedsiębiorców: szukajcie, a nie znajdziecie!
Spółka-wydmuszka
Ten wariant prowadzenia biznesu polecam każdemu przedsiębiorcy i w każdej sytuacji. Bo to jest właśnie podstawa twojego bezpieczeństwa: chroń zawsze posiadany majątek!
Otóż spółka, która prowadzi działalność operacyjną, nie powinna posiadać żadnego majątku! To piekielnie ważna zasada w dziedzinie antywindykacji, na dodatek niemal oczywista. Poniżej tłumaczę, dlaczego to takie ważne.
Wróćmy do przykładu z poprzedniego akapitu. Jesteś właścicielem hotelu. Jeśli ta nieruchomość jest w środkach trwałych podmiotu, który prowadzi działalność hotelarską, możesz mieć teraz potężny problem. Niezapłacone rachunki, linie kredytowe, zobowiązania wobec dostawców, za media, czy wiele, wiele innych rachunków mogą „uderzyć” w ciebie skutecznie: w bogaty podmiot, który posiada nieruchomość, wartą być może wiele milionów złotych.
Nie miałbyś tak poważnych problemów, gdybyś zastosował następujące rozwiązanie. Jako właściciel hotelu wynajmujesz ten obiekt innemu podmiotowi, takiemu o „lekkiej konstrukcji” (opis w dalszej części tekstu), który majątku żadnego nie posiada. W przypadku ewentualnych problemów z regulowaniem zobowiązań, co może nastąpić zupełnie nie z twojej winy, „atakowana” jest przez wierzycieli spółka bez żadnego majątku. Więc z tego tytułu nie poniesiesz żadnych strat. Ważne jest, aby umowa, jaką podpiszesz (jako właściciel hotelu) z najemcą, przenosiła na tegoż wszelkie zobowiązania, łącznie z opłatami za media.
Opisany przykład nie dotyczy ewentualnego kredytu, który może być wpisany w księdze wieczystej hotelu: ten po prostu musisz spłacać i wtedy na pewno nieruchomość uratujesz.
Spółka o „lekkiej konstrukcji”
Kiedy wierzyciele zaczynają ścigać podmiot, który im zalega z płatnościami, najłatwiej ściągnąć kasę z konta tej firmy. Mowa o sytuacji, kiedy uda się zdobyć wierzycielowi tytuł egzekucyjny, a to nie takie proste. Jeśli kasa tego podmiotu jest pusta, to sięgają po majątek dłużnika. Jeśli i tu nie ma z czego się zaspokoić, wtedy próbują czasem dobrać się do majątku zarządu zadłużonej firmy. No chyba, że nie mają takiej możliwości…
I to jest właśnie spółka o „lekkiej konstrukcji”. Taka, która daje się łatwo „złożyć”, kiedy zdarzyło się jej rozłożyć. Potem pozostaje tylko w tym, by ją – w miarę szybko i tanio – położyć. Proste, nieprawdaż?
Takie możliwości daje podmiot pod nazwą spółka komandytowa, oczywiście pod warunkiem, że nie „zapakujesz” tam majątku. Niestety, od tego roku spółki komandytowe mają być dodatkowo opodatkowane: trzeba więc temat takiego podmiotu omówić z doradcą podatkowym, tj. pod kątem opłacalności prowadzenia działalności w tej formie.
Jeśli okaże się, że w twoim przypadku nie będzie to najlepsze rozwiązanie – popracuj z antywindykatorem nad przygotowaniem innej organizacji prowadzonej działalności. Dążymy oczywiście do tego, aby ryzyko biznesowe obciążało wyłącznie podmiot „o lekkiej konstrukcji”.
Nie rejestruj działalności w małych miejscowościach
Czasem klienci skarżą się na swój ciężki los przedsiębiorcy: w tym roku miałem już trzy kontrole z Urzędu Skarbowego i jedną z ZUS-u! Patrzę w papiery: no tak, firma zarejestrowana w dziesięciotysięcznej miejscowości. No to czemu się dziwić? – pytam wtedy. Co mają tam robić pracownicy tych szacownych instytucji, aby udowodnić sens własnego istnienia? Nawet jak nie robią tych kontroli po złości, to choćby po to, aby się nie nudzić – proszę sprawdzić, ile jest podmiotów zarejestrowanych w tej miejscowości.
Aby uniknąć takich sytuacji wystarczy zarejestrować działalność w dużej aglomeracji miejskiej. Polecam gorąco Warszawę, znam temat z autopsji. Tu w każdej dzielnicy zarejestrowanych jest pewnie grubo ponad 100 tysięcy firm, więc nikt nie ma czasu na głupoty pod tytułem „jedziemy na kontrolę”. Pod warunkiem, że nie podpadniesz – ale to zupełnie inny temat.
Czytaj też:
Przygniotły cię długi? Jest ratunek. „Największe wygrane moich klientów”
Zatem, jeśli chcesz mieć święty spokój od wszelakich kontroli, zarejestruj swój biznes tam, gdzie będziesz zupełnie anonimowy. Wcale to nie przeszkadza, żebyś miał oddział w twoim rodzinnym mieście, czy też w kilku innych.
Nie ratuj padającej firmy, tylko ją szybko zakop!
Niemal stale popełniany błąd przed przedsiębiorców to ratowanie firmy za wszelką cenę, kiedy ta wpadnie w problemy finansowe. Jeśli raz jeszcze przeczytasz ten tekst od początku i zastosujesz się do przedstawionych rad, już wiesz, że takie działanie (tj. ratowanie firmy) jest kompletnie nieopłacalne. Jak jest źle, szybko „utop” tonący podmiot przy minimalizacji strat własnych. Potem załóż nowy podmiot i działaj dalej, zaczynając z czystą kartą – jeśli oczywiście uznasz, że twoja obecność na rynku w danej branży ma sens. Można by taką błyskawiczną śmierć i szybką reaktywację biznesu podsumować hasłem: Umarła firma? Niech żyje firma!
Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”. Od lipca 2016 roku prowadzi kancelarię antywindykacyjną http://krzysztofoppenheim.pl/
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.