Kto z nas nie marzył, aby wznieść się w przestworza własnym samolotem. Jednak oprócz pieniędzy barierą często nie do pokonania były trudne testy egzaminacyjne. Teraz to się zmieni. ULC zmniejszył liczbę pytań na teście teoretycznym o połowę. Domagali się tego sami amatorzy latania. "Decyzja jest odpowiedzią na opinie i postulaty środowiska lotniczego" - czytamy w komunikacie urzędu.
Co do tej pory trzeba było zrobić, żeby być pilotem samolotu lub śmigłowca? Po pierwsze - zdobyć licencję PPL (Private Pilot Licence). Dzięki niej możemy zasiąść za sterami awionetki. Musimy też przejść specjalny kurs pilotażu za ok. 20 tys. zł i zdać dwa egzaminy - praktyczny i teoretyczny. Zakres wiedzy wymagany na tym drugim jest bardzo szeroki. Od znajomości traktatów aż po ustawienie fotela. W sumie pytań było 256, teraz (nowe testy już obowiązują) ta liczba zmniejszy się do 128.
"Kiedy czytam pytanie o prędkość naddźwiękową, to myślę, że to pomyłka. Dobrze, że będzie ich mniej" - mówi dziennikowi Anna Dąbrowska, która przygotowuje się do egzaminu teoretycznego.
Trochę inne zdanie na ten temat ma Monika Wasielewska ze szkoły pilotażu Starlight Air Services: "Owszem, pytań jest mniej, ale wymogi egzaminacyjne pozostają bez zmian. Kursanci muszą się uczyć dziesiątek, często niepotrzebnych informacji. Jednak teraz mają większą szansę, że głupie pytania ich ominą" - mówi.
Eksperci przyznają mi, że zmiany w systemie szkolenia są potrzebne. "Szkolenia w Polsce są za bardzo zbiurokratyzowane i trwają niezmiernie długo. W Ameryce można to załatwić w trzy tygodnie - u nas w trzy miesiące" - mówi redaktor naczelny "Pilot Club Magazine" Witold Sznuk.
W Polsce licencję pilota turystycznego ma 1240 osób. Rocznie do egzaminu podchodzi ponad 150 osób. Do tej pory 14 proc. z nich oblewało test. Teraz ten odsetek zapewne spadnie - ocenia "Metro".