Gdy chodzi o problemy związane z mediami, a w szczególności z ich obiektywizmem i rolą, jaką odgrywają w Polsce, to w tym względzie mam pewne doświadczenia. W latach 1978-1982, najliczniejsza wówczas jak i dziś grupa zawodowa prawników radców prawnych, podjęła działania na rzecz ustawowego uregulowania tego zawodu oraz utworzenia samorządu radców prawnych. Mieliśmy wielu przeciwników takiej regulacji: państwowy arbitraż gospodarczy, Komitet Centralny PZPR. Część ówczesnych mediów popierała stanowisko tzw. władz, ale była także taka prasa, jak chociażby ówczesna Literatura krakowski Dziennik Polski, które obiektywnie przedstawiały sytuację radców prawnych i zasadność ich dążeń.
Uczestnicząc na pierwszej linii w walce o prawa radców prawnych, zdawałem sobie sprawę z tego, że bez obiektywnie i rzetelnie przedstawiającej dążenia prasy, będzie trudno osiągnąć sukces. A gdy się go osiągnie, zadbać o obiektywną relację.
Wielu dziennikarzy pomagało nam w tej działalności. Ale przede wszystkim musieliśmy zadbać o własny przekaz głównie do naszego środowiska. Wówczas powstała koncepcja wydania własnego pisma. Najpierw był to tzw. Biuletyn Informacyjny KRRP, którego pierwszym redaktorem naczelnym byłem ja. Dał on początek działającemu dziś znakomitemu pismu radców prawnych Radca Prawny. To był początek, ale znaczny początek przedstawiania problemów radców prawnych z naszego, ale obiektywnego punktu widzenia. Była także miejscem polemik, ale i krytyki.
Później, gdy pełniłem obowiązki marszałka Sejmu RP, nigdy nie ograniczałem praw dziennikarzy do informacji i wstępu do Sejmu, nie podejmowałem działań zwłaszcza dyscyplinujących w zakresie ich informacji.
Oczekiwałem jedynie, aby była ona rzetelna i uzasadniona. W tym, jak i późniejszym okresie, gdy pełniłem różne kierownicze stanowiska w Sejmie RP miałem okazję udzielać wywiadów prasie amerykańskiej, niemieckiej, francuskiej i oczywiście polskiej. W tych wywiadach rzadko spotykałem się z odbiegającymi od moich wypowiedzi relacjami. Zresztą na ogół nieistotnymi.
Czytaj też:
Protest mediów. Co zrobi PiS? Jacek Wasilewski: Nastawiam się na czarny scenariusz
Uważam zatem, że istotą demokracji a zwłaszcza polskiej demokracji jest dostęp do informacji, zwłaszcza informacji obiektywnej i konstruktywnej. Jak dobrze wiemy, często informacje są zastępowane komentarzami odbiegającymi od faktów. Doskonale rozumiem, że działająca na terenie Polski prasa i inne środki masowego przekazu powinny przedstawiać zagadnienia w sposób zgodny z interesem naszego kraju. Ale nie oznacza to, że jednolicie i bez innego od oficjalnego punktu widzenia. Prezentowanie różnych punktów widzenia w tej samej sprawie może służyć do dogłębnego zbadania problemu i tym samym jego rozwiązania. Takie stanowisko było reprezentowane w Sejmie RP po 1989 roku.
Wówczas kluczową sprawą dla wszystkich ugrupowań było przywrócenie zasad demokratycznych, sprawiedliwości społecznej, gospodarki rynkowej i wolnych mediów.
Pomimo często zasadniczych różnic udało się to osiągnąć i zapisać w Konstytucji RP, dzięki dobrej woli znakomitej większości, wówczas działających polityków a zwłaszcza posłów. W moim rozumieniu wolność prasy, która ma służyć społeczeństwu, powinna polegać na jej ocenie z punktu widzenia rzetelnej relacji, obiektywnym przekazie, podejmowaniu trudnych problemów społecznych, istotnych z punktu widzenia społecznego, a także, co jest istotne, ocenie działalności władz i urzędów z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej i skutków podejmowanych decyzji.
Prasa i inne środki masowego przekazu nie powinny przedstawiać tylko jednostronnej oceny działań, szczególnie władz.
Z tego punktu widzenia, szczególnie rządzący, z jakiej by nie wywodzili się frakcji, nie powinni jednych środków przekazu traktować w sposób uprzywilejowany. Oczywiście wszystkie środki przekazu mają prawo do oceny zjawisk społecznych i działalności władz, powinny dbać o to, aby nie naruszać słusznego i uzasadnionego interesu Polski i jej obywateli.
Wszelkie formy nacisku na tzw. niezależne media środkami administracyjnymi, powinny być uznane za sprzeczne z zasadami państwa demokratycznego, o ile działają one w sposób zgodny z prawem i polskim interesem. Wprowadzenie dodatkowych obciążeń finansowych, zresztą pod różnymi tytułami powinno być rzetelnie rozważone, tak z punktu widzenia prawa, porządku społecznego, równego traktowania wszystkich podmiotów prawa międzynarodowego oraz ważnych potrzeb.
Ta ocena nie może się odbyć bez uwzględnienia skutków, jakie może wywołać taka regulacja w dostępie do informacji, a także równości wszystkich tego typu podmiotów, jakie działają na terenie RP.
Oczywiście jakiekolwiek uprzywilejowanie w tej dziedzinie, czy chodzi tu o polskie czy zagraniczne media działające na terenie naszego kraju, jeżeli narusza to zasadę powszechności i równości w dostępie do informacji nie powinno mieć miejsca. Wprowadzenie dodatkowych obciążeń pod różnymi tytułami powinno być wnikliwie rozważone z wszystkich stron, łącznie z konsultacjami społecznymi i zainteresowanymi stronami.
Dziś, gdy wszyscy łącznie z rządem RP głoszą tezę o potrzebnej pomocy finansowej na rzecz służby zdrowia, chcę powiedzieć, że jest jedna bardzo zaniedbana dziedzina, która zgodnie z obowiązującym prawem oraz potrzebami w dziedzinie służby zdrowia powinna świadczyć pomoc rzędu, co najmniej miliarda złotych rocznie. Ale o tym innym razem.
Czytaj też:
Robert Feluś: Bez wolnych mediów społeczeństwo będzie chore