Opisywane przed „Super Nowości” wydarzenia rozegrały się 29 kwietnia 1997 roku. 29-letni dziennikarz z Sanoka Marek Pomykała wyszedł z domu późnym wieczorem i ślad po nim zaginął. Przed wyjściem z domu wykonał kilka telefonów, w tym dwa do ówczesnych szefów wojewódzkiej policji. Do dziś nie wiadomo, na jaki temat rozmawiano. Do dziennikarza dzwoniono również z dwóch barów w mieście, ale i tu nie wiadomo nic więcej.
Następnego dnia odnaleziono samochód młodego dziennikarza – znajdował się przed zaporą w Solinie. Jezioro przeszukano, ale ciała nie znaleziono. Taki stan rzeczy utrzymuje się do dziś.
Początkowo sprawę zakwalifikowano jako samobójstwo, ponieważ dziennikarz miał w przeszłości epizody samobójcze i leczył się psychiatrycznie. Jak jednak informuje serwis, w sprawie pojawiły się nowe okoliczności, które mogą pomóc w rozwiązaniu zagadki zaginięcia Marka Pomykały.
Nowi świadkowie obciążają emerytowanego policjanta Tadeusza P.
Chodzi o nowych świadków. Niektórzy z nich zgłosili się już w 2014 roku, jednak prokuratura z Rzeszowa umorzyła śledztwo stwierdzając, że nie ma wystarczających powiązań między dziennikarzem a oskarżanym o jego zamordowanie policjantem.
Po nagłośnieniu sprawy przez media, zgłosił się jednak kolejny świadek, nowe światło na sprawę rzuciła również była żona emerytowanego policjanta i dzięki temu śledztwo ruszyło na nowo. Tym razem prowadzi je prokuratura z Krakowa.
Zdaniem pojawiających się w sprawie świadków, Marek Pomykała miał informację na temat wypadku, do którego doszło w latach 80. Sprawcą śmiertelnego potrącenia był policjant Tadeusz P., który swoją winę zatuszował. W ubiegłym roku Tadeusz P. rzeczywiście przyznał się do spowodowania wypadku po pijanemu i śmiertelnego potrącenia 40-letniego mężczyzny, jednak nie poniósł żadnych konsekwencji, gdyż sprawa uległa przedawnieniu.
Motyw zbrodni
Świadkowie przekonują jednak, że w latach 90., gdy sprawa mogła negatywnie wpłynąć na karierę policjanta, dowiedział się o niej właśnie Pomykała. Sprawa ta ma jeszcze drugie, mroczne dno. O pomoc w tuszowaniu wypadku P. prosił młodego policjanta. Ten mu odmówił, a trzy tygodnie później w tajemniczych okolicznościach zaginął. Jego ciało wyłowiono później z Soliny. Była żona i kochanka Tadeusza P. zeznały, że przyznał się w rozmowie z nimi do zabicia policjanta i dziennikarza. Motywem zabicia obu miała być obawa, że sprawa spowodowania śmiertelnego wypadku wyjdzie na jaw.
„Mój były mąż to człowiek bezwzględny, zły i niebezpieczny. W domu trzymał broń, którą mi groził. Jest nieobliczalny, mimo że już nie jesteśmy razem, do dzisiaj się go boję i staram unikać. Miał motyw, aby zabić Pomykałę. Bardzo możliwe, że to zrobił” – mówi w rozmowie z „Super Nowościami” była żona P., z którą redakcja nawiązała kontakt.