Mjanma. Najkrwawszy dzień protestów od przeprowadzenia zamachu stanu. Wiele ofiar

Mjanma. Najkrwawszy dzień protestów od przeprowadzenia zamachu stanu. Wiele ofiar

Krwawe zamieszki w Mjanmie
Krwawe zamieszki w Mjanmie Źródło: Newspix.pl / Stringer/Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM
W niedzielę 14 marca w Mjanmie (dawniej Birma) miały miejsce najkrwawsze protesty odkąd wojsko dokonało tam zamachu stanu i przejęło władzę. Od 1 lutego w Mjanmie nie słabną protesty, w wyniku niedzielnych starć wojsko zabiło co najmniej 38 osób. BBC podaje, że ofiar mogło być nawet ok. 50. Najtrudniejsza sytuacja panuje w Rangunie, gdzie w wielu dzielnicach wprowadzony został właśnie stan wojenny.

Przypomnijmy, że sytuacja w Mjanmie eskalowała 1 lutego tego roku, gdy doszło tam do wojskowego zamachu stanu. W wyniku puczu, rządy w kraju przejęło wojsko, obalając demokratycznie wybraną władzę. Od tamtego czasu na ulicach trwają protesty, które są brutalnie tłumione przez armię. Demonstranci chcą uwolnienia noblistki i przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi oraz przywrócenia władzy wygranej w wyborach partii. Z kolei wojskowi twierdzą, że wybory sfałszowano i wprowadzili dyktaturę, która rzekomo ma być odpowiedzią na wyborcze fałszerstwa.

W niedzielę 14 marca doszło do najkrwawszych protestów od chwili przeprowadzenia zamachu stanu w tym kraju. Protestujący zgromadzeni w różnych regionach kraju zostali zaatakowani przez siły bezpieczeństwa, które odpowiedziały ogniem. Z medialnych relacji wynika, że żołnierze strzelali do przypadkowych demonstrantów z tłumu. Cytowane przez CNN Amnesty International przekonuje, że w kraju doszło do zbrodni przeciwko ludzkości, a odpowiedź wojska na masowe protesty jest nieadekwatna do ich charakteru, gdyż demonstranci nie byli uzbrojeni.

Galeria:
Krwawe zamieszki w Mjanmie

Wojsko strzelało do demonstrantów. Nie żyje co najmniej 38 osób

Jak wynika z relacji CNN, na przemysłowych obrzeżach Rangunu doszło do podpalenia wielu chińskich fabryk. Zaatakowano także Chińczyków zamieszkujących miasto. Ma to związek z oskarżeniami, że Chiny zaangażowane są w przewrót w Mjanmie.

Nieznany jest dokładny bilans ofiar, media mówią o minimum 38 ofiarach, BBC podaje, że zabito ok. 50 osób. Śledzące starcia organizacje wskazują, że od momentu przeprowadzenia puczu, w Mjanmie zginęło ok. 120 osób. Decyzją wojskowych, w kilku dzielnicach Rangunu wprowadzono stan wojenny. Wprowadzenie takiego stanu oznacza, że dowódca wojskowy regionu otrzymuje „pełną władzę administracyjną i sądową”.

Ludność odcinana od internetu i sieci komórkowej

Jak odnotowują zagraniczne redakcje, wojsko systematycznie odcina ludność od internetu i sieci komórkowej. Praktykowane są również nagłe i brutalne zatrzymania. Jak czytamy, Mahn Win Khaing Than – pozostający w ukryciu jeden z reprezentantów demokratycznego rządu – wezwał świat do uznania wyborów, jakie podważa wojsko. „Podziemna” organizacja, której przewodzi uznała wojsko Mjanmy za terrorystów. Z kolei rządzący krajem wojskowi zagrozili, że osoby przyłączające się do wspomnianego „podziemia” będą uznane za zdrajców. Przywódcą zamachu stanu jest generał Min Aung Hlaing.

Sytuacja w Mjanmie już od dekad uchodzi za trudną. Krajem wstrząsają przewroty wojskowe, a ludność zmaga się ze skrajnym ubóstwem. Nie bez znaczenia są także konflikty etniczne. Zamieszkująca niegdyś licznie Mjanmę ludność muzułmańska została poddana czystkom etnicznym. Jak wielokrotnie wskazywały organizacje śledzące historię mniejszości, w czystki angażowano krajowe wojsko.

Czytaj też:
Polski dziennikarz Robert Bociag zatrzymany w Mjanmie. Powody aresztowania nieznane

Źródło: WPROST.pl / BBC, CNN