Marcinkiewicz w ringu bokserskim. Dla państwa i jego prestiżu to jednak jest jakiś problem

Marcinkiewicz w ringu bokserskim. Dla państwa i jego prestiżu to jednak jest jakiś problem

Kazimierz Marcinkiewicz
Kazimierz Marcinkiewicz Źródło: Newspix.pl / GRZEGORZ KRZYZEWSKI / FOTONEWS
Były premier, który będzie okładał się pięściami w ringu nie mając ku temu najmniejszych predyspozycji, to historia niewątpliwie barwna. Nie można więc wykluczyć, że przed Kazimierzem Marcinkiewiczem pojawią się kolejne wyzwania: udział w produkcjach typu „Warsaw Shore”, występy u boku sióstr Godlewskich albo rola drag queen. Lud będzie miał radości co niemiara – lecz to jednak były premier. Uratujmy Rocky’ego Marcinkiewicza przed nim samym!

Kto by wtedy pomyślał, że tak to się potoczy? Pamiętam takie spotkanie pożegnalne dla dziennikarzy, naprawdę z bardzo rożnych mediów w Polsce, które Kazimierz Marcinkiewicz urządził w ostatnim dniu swojego premierowania w 2006 roku.

Jednym z najczęstszych żartów, nie żartów, rzucanych do ustępującego szefa rządu były te w stylu: „jeszcze mówimy panie premierze, czy już panie prezydencie?”. Pan Kazimierz nie zaprzeczał, tylko skromnie, choć tajemniczo się uśmiechał. Wtedy był najpopularniejszym politykiem w Polsce, a winę za dymisję (o sorry, „samemu zrezygnował”) naiwnie przypisywano zazdrości politycznego demiurga, który go wykreował.

Myślę, że losy pana Kazimierza to nauka, że demiurg do ludzi miewał rękę umiarkowanie szczęśliwą.

Źródło: Wprost