Wprost: Jest pani jedną z kobiet, które urodziły dziecko w czasie pandemii. Był strach?
Katarzyna Kopacz-Petranyuk: Miałam to szczęście, że – jak to mówił ówczesny minister zdrowia, Łukasz Szumowski – wirus był wówczas w odwrocie, dziennie odnotowywano po kilkaset zachorowań. A do tego rodziłam w szpitalu, w którym pracuję od 11 lat. Miejsce to traktuje jak swój drugi dom. Dodatkowo dwa piętra wyżej pracuje mój mąż, także lekarz. Zszedł do mnie, gdy nadszedł ten moment.
Z powodu pandemii był zakaz odwiedzin. Było mi przykro, że moja mama nie mogła być ze mną po porodzie, jak osiem lat wcześniej, gdy rodziłam syna.
Miało to też swoje plusy. Na pewno mniej obcych osób kręciło się po korytarzu, mniej osób zaglądało do sali, więc miałam czas aby odpocząć i być tylko dla córki.
A słyszałam, że kobiety boją się rodzić w czasie koronawirusa.
Większość ciężarnych, które przyjmuję w gabinecie, prowadzę od początku. Na bieżąco omawiamy lęki, a te, które mają taką możliwość – np. nauczycielki czy lekarki – zachęcam do szczepień. Nakłaniam też do tego mamy karmiące.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.