Organizacja strzegąca praw dzieci w Mjamnie (dawniej Birma) sytuację w kraju podsumowuje określeniem „koszmarna”. Z posiadanych przez nią informacji wynika, że od momentu przejęcia władzy przez wojskowych w lutym tego roku, w wyniku działań sił porządkowych śmierć poniosło już 43 dzieci. Całkowita liczba ofiar politycznych porachunków przekroczyła już pół tysiąca. Mowa oczywiście o potwierdzonych przez aktywistów przypadkach, nikt bowiem nie zna pełnych rozmiarów terroru wojskowej junty.
ONZ wycofuje personel z Mjanmy
Przedstawiciele ONZ stacjonujący nadal w Mjanmie ostrzegają przed zbliżającą się „bliską krwawą łaźnią”. Mają na myśli nieuchronne starcie pomiędzy wojskiem a demonstrantami domagającymi się powrotu demokratycznie wybranej władzy. Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała już swoich pracowników do wyjazdu z tego kraju, pozostawiając na miejscu jedynie garstkę zaufanych osób. Początkowo wojsko na wielotysięczne protesty reagowało przy użyciu armatek wodnych i gumowych kul. Brutalność była jednak systematycznie zwiększana, aż w ubiegłą sobotę w zamieszkach zginęło ponad 100 osób.
Śmierć 6-latki
Świadkowie mówią o atakach na losowe osoby i zabijaniu przeciwników nowej władzy we własnych domach. Rodzina 6-letniej Khin Myo Chit (wcześniej media podawały, że dziecko ma 7 lat) mówiła BBC o zabiciu dziewczynki, kiedy ta biegła do swojego ojca, przesłuchiwanego przez siły bezpieczeństwa. – Otworzyli drzwi kopnięciem – mówiła 25-letnia May Thu Sumaya. – Kiedy weszli, zapytali ojca, czy w domu są jeszcze jacyś inni ludzie. Gdy odpowiedział, że nie, rozpoczęli przeszukanie – relacjonowała. Opowiedziała, jak Khin Myo Chit podbiegła do ojca, by usiąść mu na kolanach. – Zastrzelili ją i uderzyli – relacjonowała wstrząśnięta. W innym wywiadzie ojciec zabitej powtarzał jej ostatnie słowa. „Tatusiu nie mogę, to za bardzo boli” – cytował.
Zamach stanu w Mjanmie
Przypomnijmy, że sytuacja w Mjanmie eskalowała 1 lutego tego roku, gdy doszło tam do wojskowego zamachu stanu. W wyniku puczu, rządy w kraju przejęło wojsko, obalając demokratycznie wybraną władzę. Od tamtego czasu na ulicach trwają protesty, które są brutalnie tłumione przez armię. Demonstranci chcą uwolnienia noblistki i przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi oraz przywrócenia władzy wygranej w wyborach partii. Z kolei wojskowi twierdzą, że wybory sfałszowano i wprowadzili dyktaturę, która rzekomo ma być odpowiedzią na wyborcze fałszerstwa.
Do wyjątkowo krwawych starć z policją doszło m.in. w niedzielę 14 marca. Protestujący zgromadzeni w różnych regionach kraju zostali zaatakowani przez siły bezpieczeństwa, które użyły broni palnej. Z medialnych relacji wynika, że żołnierze strzelali do przypadkowych demonstrantów z tłumu. Cytowane przez CNN Amnesty International przekonuje, że w kraju doszło do zbrodni przeciwko ludzkości, a odpowiedź wojska na masowe protesty jest nieadekwatna do ich charakteru, gdyż demonstranci nie byli uzbrojeni.
Czytaj też:
Masakra w Birmie. Świat oburzony, Rosja mówi, że junta to wierny sojusznik