Informacja o tym, że nowe władze wojskowe poleciły firmom telekomunikacyjnym odłączenie sieci bezprzewodowej rozeszła się w czwartek wieczorem (1 kwietnia). Jak podkreśla „The Guardian”, mieszkańcy Mjanmy błyskawicznie zaczęli szukać alternatywnych kanałów komunikacji.
Odcięcie internetu jeszcze bardziej utrudnia dostęp do i tak ograniczonych informacji. W kraju od lutego trwają protesty i zamieszki. Szacuje się, że łączna liczba zabitych podczas regularnych bitew między wojskiem a obywatelami to 536 osób. Organizacja Save the Children podaje, że od lutego w Mjanmie wojsko przyczyniło się już do śmierci ponad 40 dzieci. Najmłodsza znana ofiara puczu miała 6 lat.
Wojsko przejęło władzę w kraju
Jak wynika z informacji, jakie przekazują zagraniczne media i organizacje działające w terenie, sytuacja w Mjanmie jest coraz gorsza. Walki, do których dochodzi na ulicach przekształcają się w krwawe bitwy, w których ginie coraz więcej ludzi.
Przypomnijmy, że sytuacja w Mjanmie eskalowała 1 lutego tego roku, gdy doszło tam do wojskowego zamachu stanu. W wyniku puczu, rządy w kraju przejęło wojsko, obalając demokratycznie wybraną władzę. Od tamtego czasu na ulicach trwają protesty, które są brutalnie tłumione przez armię. Demonstranci chcą uwolnienia noblistki i przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi oraz przywrócenia władzy wygranej w wyborach partii. Z kolei wojskowi twierdzą, że wybory sfałszowano i wprowadzili dyktaturę, która rzekomo ma być odpowiedzią na wyborcze fałszerstwa.
Do wyjątkowo krwawych starć z policją doszło m.in. w niedzielę 14 marca. Protestujący zgromadzeni w różnych regionach kraju zostali zaatakowani przez siły bezpieczeństwa, które użyły broni palnej. Z medialnych relacji wynika, że żołnierze strzelali do przypadkowych demonstrantów z tłumu. Cytowane przez CNN Amnesty International przekonuje, że w kraju doszło do zbrodni przeciwko ludzkości, a odpowiedź wojska na masowe protesty jest nieadekwatna do ich charakteru, gdyż demonstranci nie byli uzbrojeni.
Czytaj też:
Polski dziennikarz został zwolniony z aresztu w Mjanmie. Dwa tygodnie nie było z nim kontaktu