Noc z czwartku na piątek była siódmą z rzędu, kiedy w Irlandii Północnej trwały zamieszki między lojalistami i nacjonalistami, w których poszkodowani zostali także policjanci. Najgorzej sytuacja wyglądała w środową noc, kiedy to rannych zostało co najmniej 55 policjantów. Podczas starć w kierunku funkcjonariuszy poleciały koktajle Mołotowa i kamienie.
Jak podaje „Telegraph”, areną zamieszek stały się głównie obszary zamieszkane przez lojalistów. Chodzi o okolice Carrickfergus czy Newtonabbey, ale zapłonęły także ulice Belfastu. Większość osób biorących udział w potyczkach to młodzi mężczyźni, ale nie brakowało też nastolatków. Do większości starć dochodziło w małych grupach 20-30 osób.
Zamieszki w Irlandii Północnej. Jakie są powody?
Co tak naprawdę doprowadziło do eskalacji sytuacji? Media wskazują m.in. na niezadowolenie lojalistów z umowy brexitowej, która tworzy barierę miedzy Irlandią Północną i pozostałym obszarem Wielkiej Brytanii. Protokół uzgodniony z Brukselą zakładał, że nie będzie barier w handlu między Irlandią Północną i Wielką Brytanią a krajami Unii Europejskiej. W praktyce powrócono jednak m.in. do kontroli granicznych.
Kolejne zarzewie konfliktu to kontrowersyjna decyzja prokuratury ws. 24 polityków Sin Fein. Prominentni działacze, w tym wicepremier Irlandii Północnej Michelle O'Neill, brali udział w ogromnym pogrzebie byłego przywódcy IRA Bobby'ego Storeya, zorganizowanym mimo obostrzeń. Mimo tego śledczy nie zdecydowali się na podjęcie próby ukarania ich. Zarzuty o bierność kierowane są także w stronę policji, która nie interweniowała wobec żałobników. Nie bez znaczenia pozostaje także działalność lokalnych gangów, które zdaniem władz podburzają do zamieszek.
Czytaj też:
Polacy jednak nie zagrają w Dublinie? Zamieszanie wokół meczów na Euro