CNN było pierwszą międzynarodową redakcją, która uzyskała zezwolenie na wjazd do Mjanmy (Birmy)– kraju w Azji Południowo-Wschodniej – od czasu wojskowego zamachu stanu 1 lutego. Od tamtej pory wobec prodemokratycznych demonstrantów zastosowano brutalne represje, w których zginęło ponad 500 osób.
Rzecznik junty: Nie ma powodów, dla których mielibyśmy strzelać do dzieci
Clarissa Ward, główna korespondentka międzynarodowa CNN zwróciła się do rzecznika junty mjr. gen. Zaw Min Tuna w sprawie nasilających się aktów przemocy wobec ludności cywilnej i pokojowych demonstrantów.
Stacja pokazała rozmowę korespondentki z generałem oraz nagranie wideo obejmujące brutalne zabójstwo 17-letniego aktywisty. Clarissa Ward zapytała rzecznika, dlaczego siły zbrojne używają broni palnej przeciwko małoletnim. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych do 31 marca w Birmie zabito co najmniej 44 dzieci.
– 14-letni Tun Tun Aung, który został zabity przez waszą armię – co pan powie jego matce? Że był agresywnym protestującym? Co powiedziałby pan ojcu 13-letniego Tun Ma Wina, również zastrzelonego przez Wasze wojsko? – pyta Ward.
– Również słyszeliśmy o śmierci dzieci. Nie ma powodów, dla których mielibyśmy strzelać do dzieci. Stoją za tym terroryści, którzy próbują pokazać nas w złym świetle – odparł Zaw Min Tun.
„Jedyne co mamy, to głos”
Ekipa CNN udała się na targowisko i spotkała mieszkańców chcących porozmawiać z zespołem stacji pomimo obecności służb bezpieczeństwa. Miejscowi salutowali trzema palcami, symbolem oporu przeciwko juncie wojskowej, a także uderzali w garnki i patelnie w geście buntu.
– Nie chcemy wracać do tych mrocznych czasów, straciliśmy prawo wyboru, a demokrację mieliśmy tylko przez dziesięć lat – mówi młoda nauczycielka. – Nie mamy broni, nie mamy amunicji, jedyne co mamy, to głos – dodaje.
Przez cały czas pobytu w Birmie zespół CNN nadawał za pozwoleniem wojska i był przez nie eskortowany. Sześć ciężarówek pełnych żołnierzy obserwowało zespół reporterów.
Czytaj też:
Attache wojskowy „okupuje” ambasadę Mjanmy w Londynie. Ambasador miał spać w samochodzie