W czym sęk? Wszyscy już wiemy, że klauzule przeliczeniowe w umowach kredytów walutowych odwoływały się do kursów samodzielnie ustalanych przez bank. Praktyka ta została przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumenta już w roku 2010 uznana za tzw. abuzywną, szkodliwą dla konsumenta i zakazaną na przyszłość. Pojawił się jednak problem, co sądy mają robić w indywidualnych sprawach, gdy już stwierdzą, że klauzule te, zawarte w umowach z lat 2004-2008 są niedozwolone?
Czy powinny unieważnić całą umowę? Czy powinny po prostu umowę bez tych klauzul pozostawić w mocy i ją w efekcie „odfrankować”? A może by zmodyfikować treść umowy tak, że zamiast klauzul odwołujących się do własnych tabel banku, wstawić kurs średni NBP?
Przecież jest to zwyczajowo przyjęty w Polsce kurs do transakcji handlowych, no i niektóre przepisy prawa też się do niego odnoszą. Skutek takiego zabiegu dla konsumenta? Dalej jest on związany toksycznym kredytem frankowym, dalej ponosi pełne ryzyko kursowe, a od banku należy mu się raptem kilka tysięcy złotych tytułem historycznych różnic między kursem średnim NBP a kursami, które stosował bank.
Kwestia rozstrzygnięta przez TSUE
Od momentu opublikowania pytań przez SN 29 stycznia, pierwsze z nich budzi kontrowersje. Dlaczego zostało zadane, skoro Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) jasno stwierdził w wyroku z 3 października 2019 r. wydanym w sprawie państwa Dziubak przeciwko Raiffeisen (C-260/18) dwie kwestie: że umowa w żadnym wypadku nie może być uzupełniana zwyczajowymi normami, a inne przepisy prawa mogą zastąpić postanowienie abuzywne, ale wyłącznie za zgodą obu stron umowy!
Żeby nie być gołosłownym przytoczmy cytaty: „Trybunał orzekł jednak, że rzeczony art. 6 ust. 1 nie stoi na przeszkodzie temu, by sąd krajowy miał możliwość zastąpienia nieuczciwego postanowienia umownego przepisem prawa krajowego o charakterze dyspozytywnym albo przepisem mającym zastosowanie, gdy strony danej umowy wyrażą na to zgodę.
„Należy podkreślić, że ta możliwość zastąpienia, która stanowi wyjątek od ogólnej zasady, zgodnie z którą dana umowa pozostaje wiążąca dla stron tylko wtedy, gdy może ona nadal obowiązywać bez zawartych w niej nieuczciwych warunków, jest ograniczona do przepisów prawa krajowego o charakterze dyspozytywnym lub mających zastosowanie, jeżeli strony wyrażą na to zgodę”
„art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 należy interpretować w ten sposób, że stoi on na przeszkodzie wypełnieniu luk w umowie, spowodowanych usunięciem z niej nieuczciwych warunków, które się w niej znajdowały, wyłącznie na podstawie przepisów krajowych o charakterze ogólnym, przewidujących, że skutki wyrażone w treści czynności prawnej są uzupełniane w szczególności przez skutki wynikające z zasad słuszności lub ustalonych zwyczajów”.
Czytaj też:
Słaby złoty? Nie według Rady Polityki Pieniężnej. Rynki czekają na wieści z USA
Dlaczego tak surowo? Odstraszający cel dyrektywy 93/13
Tak surowe prawo nie zostało wprowadzone przypadkiem. Chodzi o cel dyrektywy 93/13, którym jest odstraszenie przedsiębiorców od wprowadzania do umów postanowień krzywdzących konsumentów. Jeśli sąd stwierdzi, że zapis takiej umowny jest abuzywny, powinien uznać go za niewiążący od początku i w całości, co może prowadzić do nieważności całej umowy. Dyrektywa celowo wprowadza nakaz niestosowania postanowienia w ogóle, a nie np. jego modyfikacji do jakiegoś sprawiedliwego stanu.
Dlaczego dyrektywa kładzie tak mocny nacisk na brak możliwości „uzdrowienia” umowy?
Dlatego, że przedsiębiorca nie byłby wówczas w żaden sposób odstraszany od wpisywania do swoich umów nieuczciwych klauzul.
Przyjrzyjmy się ponownie temu, co by się stało, gdyby Sąd Najwyższy w nadchodzącej uchwale stwierdził, że faktycznie kurs średni NBP można wprowadzić do umowy kredytu frankowego?
Kredytobiorcom pozostałoby tylko roszczenie o zwrot różnic kursowych, co stanowiłoby ułamek wielkości ich obecnych roszczeń, przy czym nadal tkwiliby w toksycznym produkcie i narażeni byliby na wzrost kursu franka szwajcarskiego. Jaki w takim wypadku sektor bankowy otrzymałby znak? Taki, że jeśli zamieści w umowie zapisy krzywdzące konsumenta, to właściwie nic nie traci, bo w najgorszym wypadku, jeśli sprawa wyjdzie na jaw, sądy przywrócą umowę do sprawiedliwego stanu – przedsiębiorca nie byłby zatem w żaden sposób odstraszony od takiego działania, bo zwyczajnie nie miałby nic do stracenia.
Może to skrajny przykład, ale to tak samo, jakby w razie kradzieży jedynym skutkiem jakie poniesie złodziej było oddanie skradzionej rzeczy właścicielowi. Dlatego dyrektywa 93/13 nakazuje wykreślić postanowienie w całości, nawet jeśli miałoby to prowadzić do nieważności całej umowy. Z założenia jest to mechanizm, który ma uderzyć w przedsiębiorcę tak, aby na przyszłość był zniechęcony do wpisywania w umowach z konsumentami nieuczciwych postanowień.
Czytaj też:
Prawniczka odpowiada Markowi Belce. „Frankowiczu – płać i płacz… bo cię stać?!”
Jakie mogą być konsekwencje odpowiedzi SN?
W opublikowanym na stronie internetowej SN uzasadnieniu pytań zadanych do pełnego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego wskazuje się na wyrok TSUE z dnia 3 października 2019 r. (strony 9 i 10). Potwierdzono przywołane tu wyżej stanowisko Trybunału. Brak jednak jakichkolwiek odniesień co do skutku prawnego tego wyroku, jego znaczenia prawnego. Figuruje ono obok innych orzeczeń – sądów okręgowych i apelacyjnych, oraz orzeczeń SN.
Czytaj też:
Koszt ugód z frankowiczami. Prezes mBanku: Bylibyśmy na granicy spełnienia wymogów kapitałowych
Rozumiem, że celem zadania pierwszego pytania mogło być to, aby niewątpliwie doniosła kwestia została również rozstrzygnięta ostatecznie na gruncie prawa krajowego, ale jest to ryzykowna gra.
Co się bowiem stanie, jeśli SN stwierdzi, że umowy można uzupełniać kursem średnim NBP – sprzecznie z wyrokiem TSUE?
Otóż orzeczenia prejudycjalne TSUE wiążą sądy krajowe, w przeciwieństwie do uchwały składu Całej Izby Sądu Najwyższego, która wiąże tylko SN. Jest zatem możliwe, że jeśli Sąd Najwyższy uzna za zgodne z prawem uzdrawianie umów frankowych za pomocą kursu średniego NBP, to sędziowie będą stosować prawo Unii Europejskiej wprost, odwołując się do związania ich mocą wyroku TSUE z dnia 3 października 2019 r. Byłby to rzadki w dziejach polskiego sądownictwa przypadek, gdzie uchwała całej Izby Cywilnej SN nie wywarłaby wpływu na kształt linii orzeczniczej w sądach powszechnych.
Magdalena Pledziewicz, radca prawny. Prawo na UMK w Toruniu ukończyła w roku 2011, od 2015 r. wpisana na listę radców prawnych przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Toruniu pod nr Tr-1079. Od 2016 r. zajmuje się sprawami związanymi z rynkiem finansowym ze szczególnym uwzględnieniem ochrony praw konsumenta w sporach z instytucjami finansowymi. W latach 2019-2020 ekspert zewnętrzny w biurze Rzecznika Finansowego. Właścicielka Pledziewicz Kancelarii w Toruniu.Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.