TVN24 precyzuje, że kobiety przebywały w szpitalu w Lipsku przez cztery tygodnie. Hospitalizacja spowodowana była rehabilitacją. Kobiety w końcu zaczęły zgłaszać objawy przypominające grypę. Z każdym dniem czuły się coraz gorzej, jednak jak alarmuje stację córka jednej z nich, nikt nie zlecił testów na obecność koronawirusa.
W tym czasie kobiety spotykały się z innymi pacjentami – chodziły na zajęcia grupowe, czy do kościoła. W końcu pacjentki dostały wypis ze szpitala i na własną rękę zgłosiły się do lekarza. Jak się okazało, były zakażone koronawirusem.
Szpital: Objawy nie wskazywały na to, żeby to był covid
– Nie mogę się pogodzić z tym faktem, że nikt nie wpadł na to, żeby je odizolować i przed wypuszczeniem do domu zrobić test. Mama jeszcze kaszle i czuje się osłabiona, ale całe szczęście nie przechodzi tego źle. Wychodziła już jednak ze szpitala bardzo słaba. W sanepidzie obie usłyszały, że szpital nie miał obowiązku robić im przy wypisie testu – mówi stacji córka jednej z pacjentek.
TVN24 zapytał o komentarz w tej sprawie samą placówkę. Jak mówi dyrektor szpitala, „objawy nie wskazywały na to, żeby to był covid”. Dyrektor podkreśla jednocześnie, że sytuacja będzie wyjaśniania. – Od wszystkich pacjentów i pracowników zostały pobrane wymazy w kierunku SARS-CoV-2 – poinformowała.
Czytaj też:
Węgry. Koronawirus na imprezie urodzinowej. Solenizantka i jeden z gości nie żyją