Izabela Janiszewska o pracy pisarza i zainteresowaniu psychologią. „Śledziłam życiorysy morderców”

Izabela Janiszewska o pracy pisarza i zainteresowaniu psychologią. „Śledziłam życiorysy morderców”

Duży nacisk kładzie Pani na kwestie psychologiczne, wnikając głęboko w motywacje i uczucia bohaterów. Skąd takie zainteresowania?

Uważam, że im lepiej rozumiemy siebie i mechanizmy, które nami kierują, tym łagodniej przechodzimy przez życiowe zawirowania. Nie wyobrażam sobie pisania kryminału bez pogłębienia go o psychologiczne tło i motywacje bohaterów. Fascynuje mnie proces, który powoduje, że stajemy się tym, kim jesteśmy, że mamy określony zestaw przekonań, jesteśmy zdolni do pewnych rzeczy, a inne nas przerażają.

Z wielką ciekawością śledziłam życiorysy morderców, od tych znanych i seryjnych, aż po lokalnych sprawców, starałam się zrozumieć gdzie i kiedy narodziło się w nich zło i zdolność zabijania. Czy źli przychodzimy na świat czy może gdzieś po drodze się tacy stajemy? Z moich obserwacji wynika, że jest wiele czynników, które zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń, chociażby traumy wczesnego dzieciństwa, przemoc fizyczna, ale także krzywdzenie emocjonalne jak nadmierna surowość rodziców albo ich całkowita oziębłość uczuciowa, mogą zostawić na psychice nieodwracalny ślad. Zabójcami nie stają się tylko psychopaci z uszkodzonym ośrodkiem empatii w mózgu, ale także ludzie w wielkiej życiowej desperacji.

Głównymi bohaterami Pani powieści są dziennikarka i komisarz. Nie miała Pani pokusy, żeby pociągnąć historię Larysy i Brunona w kolejnych częściach serii?

Od początku wiedziałam, że będzie to historia trzytomowa, miałam świadomość tego jak się skończy i że będzie to finał definitywny. Ci bohaterowie wykonali misję jaką im powierzyłam, zmieniając siebie nawzajem, rozpuszczając swoje zbroje, lecząc rany, zmienili odrobinkę świat wokół, o milimetr posunęli go do przodu. Oczywiście kontynuując ich przygody znalazłabym się w bezpiecznej sytuacji, Lara i Bruno mają wielu sympatyków, ale z jakiegoś powodu uważam, że to najlepszy moment na zmianę i że rozwój przyniesie mi praca nad czymś nowym.

W Pani książkach pojawia się postać Jacka Lewickiego, który nieco przypomina postać Piotra Langera. Inspiruje się Pani twórczością Remigiusza Mroza, czy jest to przypadek?

Znam książki Remigiusza, ale muszę się przyznać, że w quizie wiedzy o serii z Chyłką nie zabłysnę. Zaczęłam przygodę z książkami tego autora od „Rewizji”, czyli trzeciej części serii, akurat trwały targi książki, a ja bardzo chciałam się przekonać czy ten Mróz rzeczywiście istnieje i czy to człowiek z krwi i kości.

Złapałam najbardziej aktualną książkę i podeszłam niby po autograf, a tak naprawdę, by przeprowadzić moje dochodzenie. Porozmawialiśmy chwilę, pośmialiśmy się z sytuacji, kilka lat później zrobiłam z nim wywiad, a kolejne kilka wydałam swoją pierwszą książkę. I nie, nie inspirowałam się książkami kolegi po piórze, choć może powinnam to zmienić...

Jeśli już mowa o inspiracjach: Ulubieni pisarze Izabeli Janiszewskiej to...

To zawsze jest trudne pytanie, bo ja po prostu kocham czytać i oczy świecą mi się do tak wielu tytułów, że trudno byłoby mi wybrać ulubieńców. Te najważniejsze książki nie mają nic wspólnego z kryminałami, są wśród nich tacy autorzy jak Hanya Yanagihara, Donna Tartt, Wojciech Tochmann, lubię Mariusza Szczygła, Marcina Wichę...

A jeśli już miałabym powiedzieć co czytam kryminalnie i komu czego zazdroszczę to może Harlanowi Cobenowi jego niebywałej umiejętności opowiadania historii, B. A. Paris tego jak rysuje obrazy dusznych fabuł domestic noir, Donato Carissiemu zdumiewających zakończeń choćby w „Dziewczynie we mgle” czy w książce „W Labiryncie”. Długo mogłabym tak wymieniać.

Pisarze mają różne zwyczaje, niektórzy piszą dniami i nocami, oddając książkę do wydawnictwa już po kilku tygodniach. Inni wybierają spokojniejsze tempo i długą, systematyczną pracę. Jak to wygląda u Pani?

Moje zwyczaje są całkowicie podyktowane tym, że jestem mamą dwóch małych chłopców, a zatem mogę pracować tylko wtedy, gdy dzieci są w przedszkolu, zwykle między dziewiątą a szesnastą. Po południu wychodzę z fikcyjnego świata, wskakuję na hulajnogę albo biegnę z chłopcami do parku, buduję lego, gotuję, bawię się dinozaurami i przygotowuję pokazy magiczne.

Wieczorami zazwyczaj ładuję baterie, czytam, oglądam, rozmawiam z przyjaciółmi i bliskimi, by poza pisaniem pleść swoje małe życie. Jedynym wyjątkiem jest czas redakcji, wtedy zdarza się, że siedzę do późnych godzin, by oddać poprawiony tekst na czas.

Co ma Pani teraz w planach? Kolejny kryminał, jakiś inny gatunek czy może przerwa od pisania?

Pracuję nad książką, która jeśli uda mi się osiągnąć to, co zamierzam, będzie gęsta od emocji, niepokojąca i szarpiąca trzewia. Chciałabym, by moje książki bardziej się przeżywało, niż czytało i mam nadzieję, że ta właśnie taka będzie.

Czytaj też:
Remigiusz Mróz o pracoholizmie i pracy nad nową książką. „Odpoczywam podczas pisania”