Konflikty w szeregach Zjednoczonej Prawicy to nic nowego, ale w ostatnich miesiącach powodów do sporów przybywa. Coraz większe kłopoty pojawiają się także podczas głosowań, a to już poważnie utrudnia funkcjonowanie rządzącej większości. Przyczynkiem do dyskusji o tym, jak naprawdę wyglądają relację pomiędzy koalicjantami są dwa projekty, nad którymi wisi widmo sporu.
Pierwszy to głosowanie nad likwidacją Otwartych Funduszy Emerytalnych. Sejm miał zająć się tym rządowym projektem we wtorek 20 kwietnia, jak się jednak okazało, do głosowania w ogóle nie doszło. Z informacji „DGP” wynika, że powodem był sprzeciw Solidarnej Polski i Porozumienia, a nawet i w samym PiS ma nie być w tym temacie zgodności. Druga kwestia to Fundusz Odbudowy. By Polska otrzymała zastrzyk gotówki od UE, musi przegłosować projekt, który proponuje rząd. Ale i tu nie ma zgodności – Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry od samego początku dyskusji nad wspomnianym projektem deklaruje sprzeciw, nie zgadzając się na „uwspólnotowienie długów”.
W konsekwencji trwa przepychanka – każdy z koalicjantów stara się ugrać coś dla siebie, trzymając w garści głównego rozgrywającego – lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Bez Ziobry i Gowina Kaczyński nie przegłosuje tego, co chce, a Ziobro i Gowin bez PiS – jak wynika z sondaży – nie mają szans na ponowne wejście do parlamentu. Patowa sytuacja skłania więc do badania nastrojów – czy będziemy mieć rząd mniejszościowy? A może szykują się przyspieszone wybory?
Rząd mniejszościowy. Kto zyska, a kto straci?
Rząd mniejszościowy to konstrukcja znana w świecie polityki. Kiedy zwycięska partia nie może porozumieć się z ewentualnymi koalicjantami, tworzy rząd mniejszościowy – czyli taki, który nie ma poparcia większości posłów w Sejmie.
Taki rząd nie ma łatwego życia, bo każda sejmowa propozycja wychodząca od rządzącego środowiska może upaść za sprawą pozostałych uczestników. By wygrywać poszczególne głosowania konieczne jest więc nieustanne poszukiwanie poparcia wśród politycznych przeciwników. Po tylu latach jednowładztwa PiS, poszukiwanie poparcia wśród zwaśnionych posłów – byłoby bardzo trudne. Rząd mniejszościowy byłby więc kiepskim rozwiązaniem z punktu widzenia PiS. Z punktu widzenia opozycji byłaby to jednak możliwość pokazania, jakie ma zdolności koalicyjne.
Jakie nastroje panują wśród polityków? Przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski w Radiu Plus zapewniał, że „nic mu nie wiadomo, żeby w Polsce był rząd mniejszościowy” i uspokajał wszystkich sceptyków. Mniej optymizmu ma rzecznik rządu Piotr Müller, który uważa, że „każdy wariant jest możliwy”.
– To nie jest kwestia deklaracji, tylko faktów, które miały miejsce. Nasi koalicjanci zachowali się w sposób taki, który stawia obóz Zjednoczonej Prawicy w sytuacji być może konieczności realizacji rządu mniejszościowego – powiedział w Polsat News. Jak dodał, koalicjanci wykorzystują podbramkową sytuację, by wynegocjować lepsze warunki koalicyjne.
Mniej przekonany do takiej wersji zdarzeń jest lider Porozumienia Jarosław Gowin. Jak mówił na konferencji prasowej, „jedyną alternatywą dla rządu Zjednoczonej Prawicy są przedterminowe wybory”.
Przyspieszone wybory?
Przyspieszone wybory w dobie pandemii? Ryzykowne. Dla kogo bardziej? Czy dla PiS, które w trakcie pandemii straciło nieco na popularności, czy opozycji, która musiałaby znaleźć odpowiedź, jak przełamać niezwyciężony od dwóch serii wyborczych prawicowy blok?
Wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek w rozmowie z DoRzeczy.pl, mówi wprost: przyspieszone wybory byłyby błędem. Gdzie wówczas znalazłoby się Porozumienie? Samodzielny start, jak wynika z sondaży, byłby strzałem w kolano. Koalicja z opozycją? Tego wykluczyć nie można. Solidarna Polska w takiej sytuacji szukałaby koalicjanta i dla siebie? Być może, jednak partia Ziobry ma zdecydowanie najmniejsze możliwości w tym zakresie.
Gdzie w tym wszystkim jest opozycja? Jak mówił na antenie Radia Wrocław senator Bogdan Zdrojewski, Platforma Obywatelska nie jest gotowa do objęcia władzy. Na antenie tego samego radia wypowiedział się także były lider PO Grzegorz Schetyna, który uznał, że opozycja może przejąć władzę, bo ma doświadczenie w tym zakresie. – Uważam, że jest jednak problem ze stworzeniem konstrukcji, która by dała tej koalicji zwycięstwo wyborcze, przeprowadziła skuteczną kampanię i potem powołała taką parlamentarną większość dla rządu – dodał.
Czytaj też:
„Niedyskrecje parlamentarne”: Celny cios Gowina, Kaczyński musi ściągnąć lejce