Kilka dni przed dzisiejszą ceremonią, amerykańska komiczka i standuperka Sarah Silverman napiętnowała nominację do Oscara za najlepszą męską rolę pierwszoplanową dla Gary'ego Oldmana. Poszło o to, że parę lat temu bronił on nielubianego już w Hollywood Mela Gibsona.
Ale najciekawiej zrobiło się w momencie, gdy Silverman zapytała, czy w Hollywood zabrakło żydowskich aktorów, którzy zamiast Brytyjczyka Oldmana mogliby zagrać rolę Hermana J. Mankiewicza, czyli mającego żydowskiego korzenie scenarzysty, który stworzył „Obywatela Kane'a".
Jej myśl przewodnia wpisała się w coraz głośniejszą dziś tendencję, mającą polegać na obsadzaniu aktorów w postaci tożsamej z ich orientacją, pochodzeniem itp.
Czy to słuszna tendencja? Jak ktoś przytomnie zauważył – idąc tym tropem należałoby zapytać, dlaczego seryjnego mordercę Teda Bundy'ego zagrał Zac Efron, a nie jakiś prawdziwy seryjny killer.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.