Jak podaje dziennik na wielu angielskich, rosyjskich i francuskich portalach bez trudu znaleźć można makabryczne fotografie wykonane w miejscu katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Po wpisaniu odpowiedniej frazy można natrafić na zdjęcia zwłok ofiar, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Zdjęcia, które stanowią dokumentację z miejsca tragedii, pochodzą prawdopodobnie z archiwów trwającego do dziś rosyjskiego śledztwa. W internecie są dostępne od 2012 roku. Początkowo można było znaleźć je jedynie na rosyjskich portalach, z czasem ich kopie zamieszczono także w serwisach z inny krajów.
Amerykańskie serwery i rosyjski trop
„Rzeczpospolita” informuje, że w sprawie publikacji drastycznych i godzących w dobra ofiar oraz ich bliskich zdjęć interweniowały polskie służby i prokuratura. W akcję zaangażowała się ABW oraz zespół cert.goc.pl. Wszystko bez długotrwałego skutku - gdy fotografie usuwano z jednego miejsca, natychmiast pojawiały się w innym. W Polsce od 2012 roku formalnie trwa śledztwo w sprawie wycieku tych zdjęć, ale zostało zawieszone. ABW usiłuje ustalić tożsamość osób publikujących kadry ze Smoleńska we współpracy z partnerami z Ukrainy, Niemiec, Rosji i USA. Z analiz ABW wynika, że źródłem wycieku fotografii musi być Rosja. Ujęcia, które pojawiają się w sieci, nie pochodzą z polskiego śledztwa.
Rosjanie, choć początkowo współpracowali z polskimi śledczymi, teraz nie chcą m.in. wszcząć swojego śledztwa dotyczącego znieważenia zwłok. Tymczasem umieszczone na serwerach w USA i Niemczech zdjęcia nadal można znaleźć w internecie.
Czytaj też:
Prokuratura przygląda się... wieńcom sprzed pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej