W niedzielę 23 maja białoruskie władze wydały nakaz awaryjnego lądowania w Mińsku samolotu linii lotniczych Ryanair, który leciał z Aten do Wilna. Opozycjonista Franek Wiaczorka przekazał agencji BNS, że samolot Ryanaira został zmuszony do awaryjnego lądowania po podniesieniu myśliwca MiG-29 przez białoruskie wojsko. Powodem porwania maszyny był jeden z pasażerów – znienawidzony przez białoruski reżim aktywista Raman Pratasiewicz.
Pasażerka feralnego lotu: „Całe życie przeleciało mi przed oczami”
W rozmowie z TVN24, jedna z pasażerek feralnego lotu – rektor suwalskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej doktor Marta Wiszniewska – opowiada, co działo się na pokładzie zmuszonego do lądowania samolotu. – Członkowie załogi zaczęli nerwowo chodzić między fotelami – mówi. – Całe życie przeleciało mi przed oczami. Zrobiłam rachunek sumienia – dodaje.
Jak opowiada, po wylądowaniu nastąpiła bardzo szczegółowa kontrola pasażerów, która trwała ok. pięciu godzin. – Zanim pozwolono nam ostatecznie odlecieć, samolot krążył jeszcze w kółko przez 1,5 godziny – dodaje. – Atmosfera była nerwowa – wspomina.
Czytaj też:
Porwanie Ryanair. To kara dla UE za ignorowanie opozycji na Białorusi