W 2003 r. w pełni już wówczas dojrzały Donald Tusk mógł znów zacząć mówić o 1 czerwca jak o swoim święcie. Dwa lata po założeniu Platformy Obywatelskiej pozbył się wewnętrznej konkurencji i objął samodzielne rządy w partii. – Szykował się do tego. Już w 2002 r. robił wiele, żeby zmarginalizować Maćka (Macieja Płażyńskiego, jednego z trójki tenorów – Tusk, Olechowski, Płażyński – red.) i zniechęcić go do działalności w partii. Kiedy w marcu 2003 r. Płażyński ogłosił swoją rezygnację z przywództwa i odszedł z PO, Tusk miał wygraną w kieszeni – mówi w rozmowie z „Wprost” osoba z bliskiego otoczenia ówczesnych władz Platformy.
Rzeczywiście, zadanie miał Tusk ułatwione, bo kolejny z tenorów, Andrzej Olechowski, był poza parlamentem i szefem PO nie mógł zostać. Na pocieszenie w 2004 r. dostał stanowisko szefa partyjnej rady programowej, ale w praktyce była to jedynie funkcja dekoracyjna i bez wpływu na bieżącą politykę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.