Premier wezwał we wtorek Aleksandra Kwaśniewskiego do "ujawnienia faktów" w sprawie rzekomego podsłuchiwania go. Szef rządu skierował do byłego prezydenta list z propozycją spotkania. W ostatnim czasie Kwaśniewski kilkakrotnie mówił w mediach, że czuje, że jest podsłuchiwany przez obecną władzę.
"Nie mam żadnych powodów do tego, żeby potwierdzać obawy pana Kwaśniewskiego. A myślę, że pan premier je całkowicie rozwieje" - powiedział w środę w RMF FM koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann.
Według niego, list premiera jest "gestem dobrej woli i pomocy człowiekowi, który znajduje się w dość trudnej sytuacji". "Myślę, że pan premier mówi: jeśli tak jest, to proszę podać jakikolwiek konkret, który sprawdzimy i pomożemy - albo rozwiejemy wątpliwości, albo stwierdzimy czy mamy do czynienia z naruszeniem prawa" - ocenił minister.
Dopytywany, czy możliwe jest, że w dokumentach służb specjalnych mogą się znaleźć zapisy rozmów Aleksandra Kwaśniewskiego z podsłuchiwaną osobą, odparł: "Taki fakt nie jest mi znany". Jak dodał, takiej sytuacji "teoretycznie nie można wykluczyć".
Wassermann zaznaczył przy tym, że on sam - jako osoba sprawująca nadzór nad służbami specjalnymi - nie ma w tej sprawie wątpliwości. "Ale jak przekonać tych, którzy wywołują psychozę? Bo to jest wywoływanie psychozy" - dodał minister.
Jego zdaniem, Aleksander Kwaśniewski odczuwa teraz "pewien dyskomfort" spowodowany wezwaniami do składania w prokuraturze zeznań w wielu sprawach, m.in. w tych, którymi zajmowała się sejmowa komisja ds. PKN Orlen. "Wtedy nie miał na to czasu. Teraz jest tego dużo i to może ten dyskomfort sprawiać" - uważa Wassermann.
Minister zwrócił również uwagę, że podsłuchy a nagrania to dwie różne sprawy. "Ja mówię o podsłuchu wtedy, kiedy prawo reguluje tę instytucję. A nagranie? To jest towarzystwo, które często używa w rozmowach magnetofonów" - powiedział, nawiązując do nagrań rozmów Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym. B. premier na nagranych przez ochronę biznesmena taśmach bardzo krytycznie ocenił Kwaśniewskiego i liderów SLD.
Na przypomnienie dziennikarza, że zarówno on, jak i Jarosław Kaczyński jakiś czas temu skarżyli się, że są przez służby podsłuchiwani, Wassermann odpowiedział, że "za tym stały dokumenty, stały akta spraw, stoi śledztwo inwigilowania prawicy". "I to jest ta kapitalna różnica" - ocenił.
pap, ss