– Jeśli masz wrażenie, że obsługuje cię kelner, który jest pierwszy dzień w pracy, to tak właśnie jest. Bo teraz restauracje zatrudniają każdego, kto tylko potrafi utrzymać notes i tacę z jedzeniem – mówi Andrzej, manager restauracji na warszawskim Żoliborzu.
Wtóruje mu Piotr Piotrowski, prowadzący sieć Evil Steak House: – Kuchnię mam ogarniętą, ale sala „leży”. Potrzebuję profesjonalnej obsługi, bo osoby, które teraz mam, są tak zawalone godzinami, że boję się, że zaraz się wypalą i odejdą.
– Miałam to szczęście, że większość pracowników u mnie została. Ale przez pół roku pracowaliśmy na pół gwizdka, a teraz pilnie potrzebujemy pracowników – zauważa Agnieszka Kwiatkowska z restauracji Nadwiślański Świt.
– Od półtora miesiąca szukamy czterech pracowników. Znaleźliśmy jednego i nie wiadomo, czy się utrzyma, bo nie pracował wcześniej w branży – dodaje Andrzej z Żoliborza.
O tragicznej sytuacji na rynku mówi też Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.