Donald Rumsfeld zawsze wiedział, kiedy odejść. Odszedł z tego świata we właściwym momencie, żeby nie musieć oglądać kapitulacji wojsk sojuszniczych w Afganistanie i zakończenia misji, która sam wymyślił. Z Pentagonu także odszedł dość wcześnie, żeby nie brać odpowiedzialności za agonię operacji w Afganistanie i Iraku. W obu przypadkach nasi ówcześni przywódcy, Kwaśniewski i Miller przyłączyli się do USA ochoczo, jak tylko świeżo upieczeni członkowie NATO z komunistyczną przeszłością potrafią.
Obaj zbierali za to potem razy, jako zdrajcy i sługusy wojowniczych Jankesów. Na Łubiance mocno widać przeżywali nagłą woltę obiecujących kiedyś partyjnych działaczy. Dla Millera była to cena za puszczenie w niepamięć moskiewskiej pożyczki. Dla Kwaśniewskiego furtka do awansu jego środowiska na światowych salonach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.