Polski misjonarz Dariusz Godawa od lat prowadzi w Jaunde w Kamerunie dom dziecka. Podczas wizyt w mediach publicznych kreuje się na osobę o wielkim sercu, ale z materiałów uzyskanych przez „Wyborczą” wynika coś całkowicie przeciwnego. Dzieci są surowo karane, muszą pracować, jedzą tylko raz dziennie i są poniżane. Godawa tymczasem mieszka w willi za pół miliona złotych, je pięć posiłków dziennie, prowadzi mało przejrzyste interesy i w ocenie wolontariuszy dawno stracił zainteresowanie kwestiami duchowymi.
Sprawa Dariusza Godawy. Prokuratura wszczęła śledztwo
Teraz „GW” dowiedziała się, że od kilku tygodni polska prokuratura prowadziła tzw. czynności sprawdzające w celu znalezienia podstaw do wszczęcia śledztwa. Rzecznik prokuratury Janusz Hnatko przekazał, iż zdecydowano się wszcząć śledztwo z art. 207 par. 1 Kodeksu karnego, czyli w związku z podejrzeniem fizycznego lub psychicznego znęcania się nad osobą pozostającą w stosunku zależności od sprawcy. Tu chodzi o stosunek dzieci do opiekuna sierocińca. Za takie przestępstwo grozi do 5 lat więzienia.
Śledztwo prowadzi prokuratura w Krakowie, wyznaczona przez Prokuraturę Krajową, która odpowiednie dowody na działalność Godawy otrzymała z ambasady RP w Nigerii. To tam materiały złożył ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, nagłaśniający skandal w Kamerunie.
Sprawa Godawy. Kościół poprosił o opinię
„Wyborcza” sprawdziła też, co w sprawie byłego dominikanina robi Kościół katolicki. Sprawozdanie wolontariuszki, które zapoczątkowało całą sprawę, miało trafić do tajnego archiwum. Misjonarz po wykluczeniu z zakonu został księdzem na okresie próbnym w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, pod nadzorem biskupa Tadeusza Lityńskiego. Kuria w Zielonej Górze nie wszczęła własnego dochodzenia mimo posiadania materiałów. Biskup poprosił jedynie papieskie przedstawicielstwo w Kamerunie o zbadanie sytuacji i wydanie opinii.
Czytaj też:
Seminarium polonijne Orchard Lake zakończy działalność. W komunikacie nie wspomniano o skandalu