Łowca podwodnych skarbów. „To odkrycie jest jak znalezienie Świętego Graala”

Łowca podwodnych skarbów. „To odkrycie jest jak znalezienie Świętego Graala”

Michał Grabowski
Michał Grabowski Źródło: Archiwum własne
Morze niechętnie oddaje skarby, które kryje w swojej głębi. Jeśli jednak chcemy je zdobyć, dzwonimy do niego. Michał Grabowski, archeolog podwodny, chętnie podejmie każde wyzwanie. Jego droga kariery nie zawsze wiodła przez morskie fale. Pracował jako kierowca, mył okna na wieżowcach, a jako pracownik regionalnego muzeum przez ponad rok mieszkał w starym hangarze lotniczym. Dzisiaj często słyszy, że jest podwodnym Indianą Jonesem, choć jak dodaje: więcej w tym CSI niż Indiany.
Kamil Pawełoszek

Historia największego odkrycia Michała zaczęła się kilka wieków temu, gdy na płytkich wodach Zatoki Greifswaldzkiej doszło do jednej z wielu, w tamtym okresie, morskich bitew. Huczały działa, szczekały muszkiety, kule żłobiły kadłuby okrętów, wzniecając fontanny drewnianych odprysków i wiór. Gdy kadłuby stykały się ze sobą, na pokładach dochodziło do walki wręcz, błyskały szpady i rapiery, śmigały ciskane przez marynarzy kordelasy. Jęczeli ranni i modlili się konający. Gdy jeden z okrętów zaczął płonąć ratował się kto żyw i dychał, resztę zostawiając bezlitosnemu morzu. Te łapczywie pochłonie wrak i wszystkich, którzy nie zdążą uciec.

Archeologiczny „Święty Graal”

Trzy wieki później, pod koniec 2016 roku, w zimne wody zatoki zanurzy się młody archeolog, 29-letni wtedy, Michał Grabowski. Nurek będzie miał za zadanie sprawdzić niewyraźny, sonarowy odczyt obiektu znajdującego się na trasie dużej inwestycji morskiej. Na to, że za chwilę zostanie dokonane znaczące archeologiczne odkrycie, nic nie wskazywało. Płytko, zaledwie trzy metry pod powierzchnią morza, znajdował się wielki owalny obiekt porośnięty glonami. Kiedy nurek podpłynął bliżej, nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Źródło: Wprost