Kryscina Cimanouska, białoruska lekkoatletka, od 4 sierpnia jest w Polsce. Dotarła do Warszawy po tym, jak władze Białorusi próbowały ją zmusić do powrotu do kraju – Cimanouska wcześniej krytykowała działaczy. Kobieta jeszcze na lotnisku w Tokio alarmowała, że obawia się o życie, a z pomocą ruszyła Polska.
Cimanouska: Wybraliśmy Polskę, bo rozmawiałam z rodzicami
Dzień po przylocie do Warszawy Kryscina Cimanouska razem z Pawiełem Łatuszką, białoruskim opozycjonistą, spotkała się z mediami. Cimanouska dziękowała wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogła poczuć się bezpiecznie. Lekkoatletka była pytana, czy skorzysta z azylu politycznego w Polsce.
– Nie zastanawiałam się teraz w zakresie azylu politycznego. W tej chwili chcę tylko zostać w sporcie, kontynuować swoją karierę sportową – powiedziała biegaczka.
– Wybraliśmy Polskę (jako miejsce azylu – red.), bo rozmawiałam z rodzicami, którzy powiedzieli, że być może Polska będzie najlepszym dla mnie wariantem. Bo być może udałoby się, by oni przyjeżdżali do mnie, byśmy mogli się czasami przynajmniej spotykać – mówiła Cimanouska.
Lekkoatletka wskazała, że teraz już czuje się bezpiecznie, a wiele osób ją wspiera. Powiedziała też, że czeka na męża (uciekł z Białorusi na Ukrainę), który jeszcze 5 sierpnia wieczorem może dotrzeć do Polski.
Czytaj też:
Nie tylko Cimanouska. Jak Łukaszenka zabija sport na Białorusi