Mafia kupowała gdański sąd

Mafia kupowała gdański sąd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Adwokaci, prokurator, sędziowie i gangsterzy na ławie oskarżonych. Mecenasowi Piotrowi P., który załatwiał wyroki u znajomych sędziów i prokuratorów, postawiono aż 40 zarzutów korupcyjnych - informuje "Rzeczpospolita".

Z aktu oskarżenia przeciwko 27 osobom, który właśnie trafił do sądu w Gdańsku, wyłania się ponury obraz korupcji w wymiarze sprawiedliwości. Główna postać afery mecenas Piotr P. jeszcze do niedawna był gwiazdą trójmiejskiej palestry. 47-letni prawnik sławę w półświatku zyskał dzięki wyjątkowej skuteczności. Jeszcze w latach 90. reprezentował szefa Elgazu Janusza Leksztona. Bronił w największych procesach mafijnych na Wybrzeżu gangu "Wróbla", czy "Szwarcenegera". Reprezentował też i przyjaźnił się z jednym z bossów trójmiejskiego półświatka Janem P. ps. Tygrys. Dziś P. nie jest już adwokatem, krótko po aresztowaniu w kwietniu 2005 r. został wyrzucony z palestry.

Rozbicie sądowo-prokuratorskiej mafii stało się możliwe dzięki podsłuchowi, który trzy lata temu zamontowało mecenasowi CBŚ (P. był sprytny: podejrzewał, że może być śledzony i komórkę zarejestrował na konkubinę - prokurator Sylwię L.). Latem 2004 roku sprawą zajęła się Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, adwokat do dziś siedzi w areszcie. Akta, które dotarły do gdańskiego sądu, mają 63 tomy - pisze dziennik.

Najwięcej, bo aż 40 zarzutów usłyszał właśnie mecenas Piotr P. Większość dotyczy przyjmowania łapówek od gangsterów i ich znajomych za korzystne rozstrzygnięcia w sądzie - załatwienie zwolnień z aresztów i niskie wyroki. Według prokuratury adwokat dostawał od klientów od 4 do 50 tys. zł za załatwienie sprawy. Od czasu do czasu w ramach rozliczeń otrzymywał kokainę.

Mecenas największe wpływy miał w IV Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Gdańsku, przyjaźnił się z przewodniczącym Stanisławem L. Jego podwładni mówili o nim "Kieszonka". Ten sędzia też zasiadłby na ławie oskarżonych, ale zmarł krótko przed wszczęciem śledztwa.

Obok mecenasa na ławie oskarżonych zasiądzie dwoje sędziów Magdalena P. oraz Marek W. "Magda uległa urokowi mecenasa i wydawała korzystne werdykty pod jego dyktando" - mówi jej koleżanka z wydziału. Według śledczych nie brała zato pieniędzy. Po uchyleniu immunitetu zdecydowała się na współpracę z białostocką prokuraturą. Prokuratura postawiła jej trzy zarzuty.

Drugi sędzia - Marek W. (w stanie spoczynku) podjął się za 35 tys. zł zwolnienia złodzieja z aresztu.

pap, ss