Od dwóch tygodni rosyjska prasa oskarża Warszawę, że "chce po raz kolejny zmusić Moskwę do uznania okupacji Polski po 17 września 1939 r." oraz "szantażuje Rosję zwłokami Rosjan zamordowanych w Auschwitz". Władze muzeum na terenie dawnego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau nie chciały się zgodzić na otwarcie nowej wystawy w rosyjskim pawilonie, bo traktowała obywateli ziem wschodnich II RP jako "obywateli ZSRR".
Teraz pojawiła się szansa, że uda się uniknąć skandalu. "Ostatnie rozmowy z dyplomatami rosyjskimi w Polsce oraz instytucjami rosyjskimi toczą się w zupełnie innym duchu niż dyskusja na łamach tamtejszej prasy. Widać wolę kompromisu i chęć zamknięcia tej sprawy" - mówi "Gazecie" Cywiński.
Potwierdzają to rosyjscy dyplomaci. Jeden z nich mówi dziennikowi: "Kontrowersyjna wystawa zostanie najpewniej zmieniona. Choć na razie trudno mówić o ramach czasowych. Zrobimy wszystko, by nie trwało to zbyt długo".
Jak się nieoficjalnie dowiedziała "Gazeta", z rosyjskiej wystawy najpewniej znikną ogólne informacje o II wojnie światowej, zwłaszcza wzmianki o pakcie Ribbentrop-Mołotow, który historiografia polska i rosyjska oceniają zupełnie inaczej.
"Rosyjski pawilon w Auschwitz powinien być bliżej tematyki obozowej, kilkudziesięciu tysięcy więzionych w Auschwitz jeńców Armii Czerwonej oraz tego, że to właśnie Armia Czerwona wyzwoliła obóz w styczniu 1945 r., ratując życie resztce więzionych tam osób" - mówi źródło dziennika. "Z informacji ogólnych warto się skupić na ogromnym wkładzie ZSRR w zwycięstwo nad faszyzmem, którego przecież nikt nie może podważyć" - dodaje.
"Jesteśmy jak najbardziej otwarci na takie zmiany. Cieszy mnie, że dyskusja idzie w tym kierunku" - ocenia dyrektor Cywiński.
W zamian za zgodę na zmianę wystawy i wyciszenie skandalu Moskwa liczy na to, że jej przedstawiciel zostanie znów włączony do mianowanej przez polskiego premiera 25-osobowej Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Decyduje ona o wszystkim, co się dzieje na terenie muzeum. Po raz ostatni przedstawiciele Rosji zasiadali w Radzie na początku lat 90, ale miała ona wtedy inny kształt i mniejsze kompetencje - czytamy w "Gazecie Wyborczej".