Tego samego dnia, w poniedziałek 13 września, Radio ZET i „Gazeta Wyborcza” opublikowały teksty na temat majątku prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego. Zarówno radio, jak i dziennik, podkreśliły, że choć Glapińskiego obowiązuje tzw. ustawa antykorupcyjna, to ten nie upublicznił swojego oświadczenia majątkowego.
Stało się tak, ponieważ prezes NBP skorzystał z prawa do zastrzeżenia swojego oświadczenia. Wystąpił o to do Sądu Najwyższego w 2020 roku, jeszcze, gdy I prezes była Małgorzata Gersdorf, która zgodziła się utajnić jego majątek.
Media opisują, że jedna z posiadłości Adama Glapińskiego i jego żony jest położona w centrum Chojnowskiego Parku Krajobrazowego pod Warszawą, a teren jest otoczony płotem i gęstą roślinnością. „Z księgi wieczystej, do której dostęp jest publiczny, dowiadujemy się, że dwukondygnacyjny budynek ma 260 metrów. Stoi na działce o powierzchni 0,60 ha. Na zdjęciach satelitarnych widać, że na posesji Glapińscy mają odkryty basen” – czytamy na stronach Radia ZET.
Radio ZET i „GW” o majątku Glapińskiego i działce
W obydwu publikacjach pojawia się wątek Roberta Szustkowskiego, którego dziennikarze śledczy wielokrotnie wskazywali jako „przedstawiciela” rosyjskiej mafii w Polsce, czy osoby z dobrymi kontaktami z Kremlem. Szustkowski najpierw był współwłaścicielem posiadłości w Chojnowskim Parku Krajobrazowym, a od 2004 roku – jedynym właścicielem. Później działka przeszła w ręce firmy Era – stało się to w 2006 roku.
Glapińscy nabyli tę nieruchomość w ramach umowy zamiany w 2009 roku: oddali swój dom w Wilanowie w zamian za działkę. Tu pojawia się ciekawy wątek, na który wskazuje „Gazeta Wyborcza”:
„Choć dom w latach 2006–09 formalnie należał do spółki Era, to użytkowała go fundacja Orimari, prowadzona przez żonę Szustkowskiego, Marzennę”.
„GW” wskazuje przy tym, że przed wymianą posiadłości nie powstały żadne wyceny obu nieruchomości. „W przypadku transakcji Ery i małżeństwa Glapińskich obie strony zadeklarowały, że nieruchomości mają identyczną co do złotówki wartość 2,2 mln zł. Czyli podatek od czynności cywilnoprawnych wyniósł 44 tys. zł, co dzielone na dwa dawało 22 tys. zł. I po 22 tys. zł oszczędności” – podsumowuje dziennik.