Trzy komisje śledcze, które prowadziły prace w poprzednim parlamencie pokazały, jak naprawdę wyglądają rządy w Polsce. Kolejna komisja śledcza będzie miała trudniejsze zadanie. Potrzeba naprawdę ogromnej sensacji, aby ktoś się zainteresował jej pracami.
Komisja do sprawy tzw. afery Lwa Rywina pokazała, że nasi politycy kłamią i prowadzą dziwne interesy. Kolejna komisja śledcza ds. PKN Orlen pokazała, że oprócz polityków w aferach biznesowych uczestniczą wszystkie tajne służby III RP, zarówno cywilne jak i wojskowe. Ostatnia komisja ds. prywatyzacji PZU pokazała, że w Polsce byli ludzie, którzy potrafili wymyślić i zaplanować przejęcie jednej z największych państwowych firm, niemalże za bezcen.
W trakcie prac tych komisji, ludzie zobaczyli i usłyszeli już praktycznie wszystko. Począwszy od zapisów prywatnych rozmów polityków i biznesmenów (słynne dialogi Marka Dochnala i Andrzeja Pęczaka), a kończąc na wykładni, o co wolno pytać małżonkę prezydenta Kwaśniewskiego, a o co nie wypada, a nawet nie można.
W trakcie prac tych komisji, ludzie zobaczyli i usłyszeli już praktycznie wszystko. Począwszy od zapisów prywatnych rozmów polityków i biznesmenów (słynne dialogi Marka Dochnala i Andrzeja Pęczaka), a kończąc na wykładni, o co wolno pytać małżonkę prezydenta Kwaśniewskiego, a o co nie wypada, a nawet nie można.
Komisji bankowej trudno będzie zdobyć zainteresowanie i popularność. Tym bardziej, że nieprawidłowości ujawnione podczas poprzednich prac, nie poskutkowały wyciągnięciem konsekwencji przez winnych. Z komisją bankową wyjdzie pewnie, jak z czwartą częścią szklanej pułapki - oglądać ją będą tylko zagorzali fani poprzednich części.