Jak wynika z relacji pracowników TPN, linę rozpięto pomiędzy szczytami w rejonie Morskiego Oka: Mnichem (wys. 2068 m n.p.m.) i Mniszkiem (2045 m n.p.m.). Niezidentyfikowana dotąd osoba przeszła po niej, co sfotografował obecny wówczas w okolicy turysta. Zdjęcia trafiły do mediów społecznościowych i od kilku dni krążą w polskiej sieci.
– Ta osoba rozciągnęła linę i poruszała się na bardzo dużej wysokości – mówił w rozmowie z Polsat News Edward Wlazło, komendant Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. Podkreślał, że jest to niebezpieczne nie tylko dla samego linoskoczka, ale też dla przewodników poruszających się w tej okolicy.
Slackline w Tatrach
Anonimowy fan slackline'u – czyli właśnie chodzenia po linie na wysokości – mówił „Gazecie Krakowskiej” o innych podobnych przypadkach w Tatrach. W 2011 roku mieli to robić amerykańscy poszukiwacze ekstremalnych wrażeń. Kilka lat później w ich ślady poszli Polacy. Jak podkreślał, w tym pełnym przepaści krajobrazie trzeba mieć nerwy ze stali, by porywać się na podobne wyczyny.
– Co do ewentualnych kar, to grozi za to mandat wysokości minimum 500 zł, ale wysokość zależałaby na przykład od tego, czy montowano kotwy – przekazała portalowi polsatnews.pl Paulina Kołodziejska, kierownik Działu Komunikacji i Wydawnictw TPN. Zapowiedziała sprawdzenie miejsca widocznego na zdjęciu pod kątem ewentualnego montażu takich kotew.
Czytaj też:
Sienkiewicz: Chyba tylko orły nad Tatrami i ryby w Bałtyku nam nie wypowiedziały wojny hybrydowej