To jak członek komara - niby jest, ale go nie widać" - tak obrazowo w istocie trudne terminy "wirtualny", "wirtualna" przybliżył słuchaczom w kuluarach Sejmu pewien parlamentarzysta PSL. I jak na zdrowy chłopski rozum przystało, wcale nie był aż tak daleki od dwóch definicji encyklopedycznych: 1. "mogący, mogąca zaistnieć, teoretycznie możliwy, możliwa"; 2. "symulacja wizualna i dźwiękowa sytuacji, miejsc oraz osób". Przywołuję te robiące ogromną karierę pojęcia, bowiem opisują one już nie tylko świat Internetu, ale - niestety, i to w coraz szerszym zakresie - świat, wydawałoby się, całkowicie rzeczywisty.
I tak o wirtualnej Unii Europejskiej (vide: "Wspólnota wirtualna") pisze w tym numerze znany niemiecki korespondent w Polsce Klaus Bachmann. "Co należy sądzić o tworze udającym superpaństwo, ale z parlamentem nie mającym uprawnień parlamentu, rządem nie będącym prawdziwym rządem, z prawem tworzonym przez gremium, w którym każdy uczestnik może zablokować każdą procedurę?" - pyta Bachmann i odpowiada zasadnie pytaniem: "Czy UE jeszcze istnieje?".
Po co zresztą sięgać aż do Brukseli. Wirtualny charakter zaczyna przybierać niemal wszystko, co możemy ogarnąć wzrokiem. Wirtualny na przykład mamy rząd. Bo jak inaczej nazwać gabinet, który nie tylko nie ma poparcia większości parlamentarnej, ale nie ma nawet poparcia mniejszości i którego szef ma problemy z uzyskaniem większości w samym rządzie?! No, a jaki rząd, taki i - wirtualny - sposób sprawowania przezeń władzy. Ostatni przykład - wirtualny werdykt Jerzego Buzka w sprawie tym razem już jak najbardziej rzeczywistej wojny toczonej przez prokuraturę i UOP (vide: "Organy wzajemnego ścigania").
Wirtualny mamy budżet państwa. Co ja mówię "wirtualny"?! Tak naprawdę zamiast budżetu mamy w tej chwili dziurę, która pod koniec roku osiągnie rozmiary - już wedle oficjalnych wyliczeń - 15 miliardów złotych. To dlatego Jarosław Bauc, jak zdradził w radiowej Trójce prezydent Aleksander Kwaśniewski, spotyka się z wirtualnym ministrem finansów w wirtualnym rządzie SLD Markiem Belką, obecnie doradcą głowy państwa. W ogóle tak zwana sytuacja gospodarcza też ma u nas charakter wirtualny. Bo jakież inne wnioski możemy wysnuć z następującej wypowiedzi wspomnianego Jarosława Bauca (PAP, 22 czerwca tego roku): "Sytuacja jest bardzo płynna i nie wiadomo jeszcze, jaka jest tak naprawdę sytuacja"?
Wirtualny wymiar mają nasze emerytury. Dlaczego? Michał Zieliński (vide: "Ekonomia bezprawia") przedstawia taki oto mechanizm: Ministerstwo Finansów nie przekazuje do ZUS przewidzianej w budżecie dotacji (bo budżetu - jak wyżej - praktycznie nie ma), w związku z czym ZUS nie przesyła pieniędzy do otwartych funduszy emerytalnych, składki nie wpływają, a zatem nie przynoszą zysku. Efekt? OFE będą w przyszłości swoje należności egzekwować od skarbu państwa wraz z karnymi odsetkami. A skąd państwo weźmie środki na zapłacenie owych karnych odsetek? Z podatków, czyli z naszych, drodzy Czytelnicy, kieszeni. Za
puentę niech posłuży śródtytuł cytowanego artykułu: "Okradzeni (po dwakroć) emeryci".
Wciąż wirtualny mamy w III RP rynek, a przynajmniej ogromną jego część. Bo jakże mówić o grze wolnorynkowej, skoro monopole nadal kontrolują między Odrą a Bugiem 40 proc. wszystkich branż gospodarczych i mają się znakomicie. Windują ceny, niszczą to, co najcenniejsze w kapitalizmie: swobodną konkurencję. Więcej o tym w "Rozmowie wprost" z prezesem wirtualnego - mimo szczerych chęci Tadeusza Aziewicza - Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Co w zalewającym nas wirtualnym morzu pozostaje nie "symulowane", nie jedynie "mogące zaistnieć"? Dla mnie do bólu prawdziwie i realistycznie brzmi zza grobu głos wspominanego przez Leszka Balcerowicza (vide: "Niezłomny realista") Andrzeja Wierzbickiego. Pisał przed laty ów inżynier wykształcony w elitarnym Instytucie Technologicznym w Petersburgu, przez całe niemal międzywojnie dyrektor naczelny Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów: "Walka o każdy, nawet najlepiej pomyślany program musi trwać nieugięcie, poprzez cząstkowe sukcesy i częstsze jeszcze klęski, zanim twarda rzeczywistość nie otworzy wreszcie oczu na nieubłaganą logikę rzeczy i nie pozyska większości społeczeństwa".
Więcej możesz przeczytać w 27/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.