Wyjście – albo jeszcze mniej realne wyrzucenie Polski – z UE to mokry sen polityków opozycji, którzy uroili sobie, że jak zaczną straszyć ludzi polexitem, to elektorat machnie ręką na ich programową miałkość i zwróci im władzę, utraconą lata temu.
Pokolenie Polaków wychowanych w UE na tę bajkę patrzy jednak równie obojętnie, jak na wielki powrót Donalda Tuska, kojarzącego się młodym z taki samym dziaderskim obciachem, jak Jarosław Kaczyński.
Wychodzi więc na to, że poza starzejącym się opozycyjnym betonem i Robertem Bąkiewiczem mało kto wierzy dziś w polexit.
Jego przeprowadzenie w Polsce wymagałoby prawdziwej dyktatury. Na razie mamy reżim, którego prominentni członkowie, w ramach swoich autorytarnych obowiązków, publicznie kontemplują archiwalne zdjęcie mężczyzny kopulującego z koniem.
Wbrew temu, co twierdzi opozycja, skrywająca niepowodzenia w walce o władzę za opowieściami o pisowskiej dyktaturze, o tym, kto rządzi w Polsce ciągle decyduje kartka wyborcza. Sondaże pokazują zaś malejące poparcie dla polexitu nawet wśród wyborców PiS.
Powinno to dawać do myślenia władzy, która skrupulatnie przecież analizuje wszystkie tego typu badania. Powinno, ale chyba nie do końca daje, skoro w obozie władzy ciągle jest pełno ludzi, którym wydaje się, że są coś winni organizatorom Marszów Niepodległości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.