Jednocześnie gazety zwracają uwagę, że po zakwalifikowaniu się do drugiej tury kandydata centroprawicy Nicolasa Sarkozy'ego i przedstawicielki socjalistów Segolene Royal nastąpi przejrzyste starcie dwóch koncepcji politycznych i powrót do dwubiegunowego podziału na prawicę i lewicę we francuskiej polityce.
Druga tura francuskich wyborów prezydenckich odbędzie się 6 maja.
"Francuzi uniknęli widma z 21 kwietnia 2002 roku. Będą mieli swoją wielką debatę - tę, której przed pięciu laty pozbawił ich pojedynek Chiraca z Le Penem, po niespodziewanym wyeliminowaniu w pierwszej turze Lionela Jospina", kandydata lewicy - podkreśla dziennik "Aujourd'hui en France".
W podobnym tonie wypowiada się gazeta francuskich kół gospodarczych "Les Echos". "W odróżnieniu od 21 kwietnia 2002 roku, wczoraj w czasie pierwszej tury wyborów prezydenckich przestrzegano logiki" - zauważa dziennik.
"Ten 22 kwietnia był pięknym sposobem na to, by uniknąć powtórki 21 kwietnia, tego dnia z 2002 roku, kiedy Francuzi stracili szansę na debatę między prawicą a lewicą" - zaznacza prawicowy "Le Figaro". Zdaniem dziennika, "tak jak we wszystkich wielkich demokracjach, Francuzi będą teraz mogli skonfrontować dwa projekty społeczne - jeden prawicowy, drugi lewicowy".
"Wyraźne zakwalifikowanie się do drugiej tury Nicolasa Sarkozy'ego i Segolene Royal oznacza powrót dwubiegunowości we francuskim życiu politycznym, z rekordowo wysoką w V Republice frekwencją" - podkreśla w nagłówku poniedziałkowego wydania prawicowy dziennik "Le Figaro".
"Francja wybrała przejrzystość. Wyzwolona prawica stanie w drugiej turze przeciwko lewicy" twierdzi lewicowy "Liberation". Według gazety taki pojedynek jest normalny dla wszystkich współczesnych demokracji.
Katolicki "La Croix" ocenia, że wyborcy, popierając dwie tradycyjne siły polityczne, "zdecydowali się nie rozpraszać swoich głosów i oddać je użytecznie". Tym razem Francja uniknęła "pojedynku, niewartego jej historii" - konkluduje regionalny dziennik "La Voix du Nord". "To piękna niedziela dla demokracji" - dodaje.
Zdaniem gospodarczego dziennika "La Tribune", wysoka frekwencja to znak, że Francuzi "pojednali się z polityką". Również "Liberation" podkreśla, że tegoroczne wybory przyniosły szeroką mobilizację obywateli, mimo że uznawano ich za rozczarowanych i zmęczonych klasą polityczną.
W niedzielnym głosowaniu uczestniczyło 84,6 proc. uprawnionych, co znacząco wyróżnia się na tle ostatnich wyborów prezydenckich z 2002 roku, kiedy to do urn udało się 71,6 proc. obywateli V Republiki.
pap, ss